2 rozdział: Poznajmy się part. 2
Wchodząc nie rozglądałam się zbytnio, byłam tu
i mniej więcej wiedziałam jak wygląda hol. Mimo to tym razem nie podeszła do
nas ta sama kobieta co ostatnio. Stała gdzieś z boku bacznie się nam
przyglądając.
-Coś dziś wcześnie
panie Douglas- powiedziała długonoga blondynka uśmiechając się przy tym tak
słodko że aż mnie mdliło. Trzepocząc rzęsami podała mu jakąś kopertę i z
wdziękiem odeszła od nas. Spojrzałam na nią zdzwiona i prychnęłam cicho. No
naprawdę, czy wszystkie laski w tym hotelu są zabujane, albo chciałyby
przelecieć tego faceta? I dopiero teraz do mnie to dotarło. Mimo że każda
kobieta tu pracująca z chęcią rozłożyłaby przed nim swoje nogi, to mimo to nie
skorzystał z tego, tylko zaprosił mnie. Idąc do windy bacznie się mu
przyglądałam, gdy tylko drzwi się zamknęły, a my byliśmy sami odwróciłam się w
jego stronę opierając o ścianę i zakładając ręce na piersiach.
-Czy działaś tak na
każdą kobietę?- zapytałam otwarcie, wyczekując odpowiedzi. Zwrócił twarz w moją
stronę, a na jego twarzy malowało się jakby niezrozumienie.
-Jak działam?-
zapytał uśmiechając się delikatnie. Znów prychnęłam.
-Tak że ta blondynka
mogłaby z chęcią przed wszystkimi rozłożyć dla ciebie nogi i nie
przeszkadzałoby jej że przelecisz ją na holu- odparłam dalej bacznie mu się przyglądając,
ale i z lekko irytacją w głosie. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
-Nie, nie na każdą-
odparł przybliżając się do mnie tak że niemal stykaliśmy się nosami- ty na
przykład nie zwróciłaby na mnie uwagi, gdyby nie pieniądze- winda się nagle
zatrzymała. To było nasze piętro. Odsunął się ode mnie i przepuścił w drzwiach.
Miał rację, nie patrzyłam na wygląd, tylko na to czy ktoś ma pieniądze. Pewnie
nawet bym na niego nie zwróciła uwagi, gdybym przechodziła obok niego na ulicy.
Otworzył kartą drzwi do pokoju i znów się odsunął by puścić mnie przodem.
Położył moją torbę delikatnie na jednym z krzeseł, a sam zaczął powoli się do
mnie zbliżać. Delikatnie dotknął mojej dłoni, po czym zaczął delikatnie
przejeżdżać palcami w górę. Wzdłuż mojego ramienia. Jego palce wylądowały na
mojej szyi delikatnie ją masując. Jego dłoń była tak przyjemnie ciepła. Miałam
ochotę trwać tak przez dłuższą chwilę, ale wiedziałam że było to niemożliwe.
Spojrzałam w jego oczy, była w nich
troska? Zaczęłam się zastanawiać, znowu. Dlaczego on to robił? Dlaczego jego
obecność tak na mnie działała? Dlaczego przy nim czułam się taka….taka inna.
Nagle puścił mnie , ale nie odrywał ode mnie swojego wzroku.
-odkąd cię spotkałem
zacząłem się zastanawiać dlaczego? Dlaczego taka dziewczyna jak ty robi coś
takiego, dlaczego twoje serce jest skute lodem i dlaczego wciąż o tobie myślę-
mówiąc to jego oddech przyśpieszy. Chciał znać odpowiedź , ale ja nie
zamierzałam jej udzielać.
-Życie-
odpowiedziałam i usiadłam na łóżku wdychając powietrze. Coś mi się wydawało że
to nie koniec naszej rozmowy.
-Zostań ze mną- nie
ruszył się ze swojego miejsca, ale patrzył na mnie wyczekująco, wydawałoby się
że nawet nie mruga. Zamurowało mnie, nie potrafiłam się teraz ruszyć a co
dopiero odpowiedzieć.
-Nie potrafię-odparłam
po chwili milczenia zastanawiając się czy to na pewno jedyna odpowiedź na jaka
mnie stać. Uśmiechnął się blado i pokiwał głową.
-Jesteś taka
tajemnicza, a zarazem taka silnia jednocześnie krucha. Powinnaś się przespać-
po tych słowach skierował się w stronę wyjścia, ale zatrzymał się jeszcze przy
drzwiach.
-To nasze ostatnie
spotkanie- wydusiłam końcu z siebie a on
znów spojrzał na mnie tym smutnym wzrokiem. Coś mnie zakuło, ale próbowałam to
uciszyć.
-Przykro mi- tylko
tyle powiedział i zniknął za drzwiami. Usłyszałam jak coś uderzyło o ścianę a
potem cisza i spokój. Poczułam niepewność. Zaczęłam się zastanawiać czy to na
pewno to co chcę. Osunęłam się na łóżko i przykryłam twarz dłońmi. Byłam
wykończona, chciałam teraz jedynie spać, uciec od tego świata i codzienności.
Ból na moim policzku
był nie do zniesienia, ale nie odwróciłem twarzy. Patrzyłem hardo w twarz ojca
i nie ruszyłem się o krok. Znów to zrobił , znów karał mnie za swoje własne
błędy.
-Wynoś się-
usłyszałem tylko i znów chwycił za szklankę z Burbonem i usiadł na krześle
przeczesując włosy. Nie odszedłem, chciałem wyjaśnień, ale wiedziałem że jeśli
teraz się poddam to już więcej nie wrócimy do tego tematu.
-Jeszcze tu jesteś?
Mówiłem żebyś zniknął- znów krzyknął, a ja mimo bólu jaki mi sprawiał stałem
wytrwale czekając na wyjaśnienia.
-Dlaczego
to robisz?- zapytałem spokojnie . Nie odpowiedział wziął butelkę alkoholu i
wymijając mnie wyszedł z kuchni.
-Wynoś
się- tak to były jego ostatnie słowa. Wiedziałem już że ta rozmowa nas donikąd
nie zaprowadzi. Westchnąłem po czym podszedłem do kranu i odkręciłem kurek z
zimną wodą. Wziąłem szmatkę i zamoczyłem ja po czym delikatnie przyłożyłem do
policzka. Bolało, ale to już nie pierwszy raz i coś mi się wydaje że nie
ostatni. Zakręciłem kurek i odkładają szmatkę na blat ruszyłem w stronę swojego pokoju. Cieszyłem się że nie
musiałem przechodzić przez salon i patrzeć na niego jak pije i ogląda jakieś
świństwa. Nie rozumiałem go, był moim ojcem, ale nigdy nie był dla mnie tatą.
Zabrałem plecak, wrzuciłem kilka ubrań po czym założyłem bluzę i kurtę i
ruszyłem na przedpokój gdzie założyłem buty i bez żadnego słowa wyszedłem z
mieszkania. Dość że w domu było nieciekawie to jeszcze ta pogoda mnie dobijała.
Zachmurzone niebo, lekka mżawka, pogoda przez którą nie chciało się istnieć.
Zasunąłem kurtkę po samą szyje i ruszyłem przed siebie. Miałem pięć minut drogi
na tramwaj , którym musiałem dojechać dwa miasta dalej a potem dziesięć minut
drogi i byłem w domu. Nie tam gdzie sieje się przemoc, nikt a ciebie nie zwraca
uwagi, ale w domu w którym jest miłość i gdzie zawsze mogłem wrócić. Dochodząc
na przystanek stanąłem pod jakąś budką. Deszcz rozpadał się na dobre a ja
zdążyłem przemoknąć. Na przystanku aż roiło się od ludzi, a ja jakoś nie miałem
ochoty się wtapiać w nich. Widziałem jak tramwaje podjeżdżają i odjeżdżają
zabierając i przywożąc nowych ludzi.
Czekałem już chyba dobre pół godziny na swój kurs, ale dalej nic nie
jechało. Było mi zimno i czułem jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce
a nos staje się czerwony.
-Wszystko
ok?- usłyszałem za sobą i odwróciłem się. Stała tam śliczna dziewczyna o
czarnych włosach. Uśmiechała się do mnie składając parasol. Przez chwilę
przyglądałem się jej w milczeniu po czym odwróciłem wzrok patrząc znów przed
siebie.
-Tak,
po prostu nie spodziewałem się że będzie tak lało- odparłem pośpiesznie i
zacząłem się rozglądać czy czasem coś nie jedzie. Kojarzyłem ta dziewczynę ze
szkoły, chodziła chyba do młodszych klas, ale zawsze z koleżankami przyglądały
się mi i moim kolegą.
-Podobno
są dziś duże opóźnienia- powiedziała podchodząc bliżej i co chwilę zerkając na
mnie z tym swoim słodkim uśmiechem. Była za blisko, a ja nie miałem ochoty
prowadzić z nią jakiejś większej konwersacji. Byłem strasznie zły i chciałem
jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Ta-
odparłem szybko i na szczęście za nim dziewczyna znów coś powiedziała,
zapiszczało coś a po chwili pojawił się tramwaj na który tak długo czekałem.
Skinąłem tylko głową do dziewczyny po czym szybko wsiadłem i zająłem jedno z
wolnych miejsc. Było już dość późno więc tramwaj nie był nawet tak bardzo
zatłoczony, więc nie musiałem stać. Po moim ciele przeszły dreszcze, było mi
coraz zimniej i chciałem jak najszybciej znaleźć się u dziadka. Sięgnąłem do
plecaka i zacząłem grzebać w małej kieszeni, szukając mp4 i słuchawek. Gdy
tylko je wyciągnąłem założyłem słuchawki na uszy i puściłem jakąś pierwszą
piosenkę. Zamknąłem oczy i zacząłem się zastanawiać nad swoim życiem.
Zastanawiałem się czy nie lepiej by mi się jednak żyło gdybym więcej nie widywał
się z moim ojcem i wprowadził już na stałe do dziadka. Jednak nie było to do
końca możliwe, ponieważ jeśli byłem zbyt długo u dziadka i przestałem zjawiać
się w domu to i tak w końcu pojawiał się i zabierał mnie stamtąd by potem znów
powiedzieć mi że mam się wynosić. Gdyby nie ja to już dawno odebraliby mu
zasiłek jaki bierze za to że mnie wychowuje. Westchnąłem cicho i spojrzałem za
okno. Było już praktycznie ciemno, więc widziałem w oknie swoje odbicie.
Musiałem stwierdzić że wyglądam okropnie. Włosy przemoczone, nos cały czerwony,
jakbym był wrakiem nastolatka. Delikatnie przeczesałem swoje włosy po czym
dotknąłem ostrożnie policzka. Dalej niesamowicie piekło, ale nie myślałem teraz
zbytnio o tym. Tramwaj się zatrzymał , a ja szybko wstałem i udałem się do
wyjścia. Teraz czekała mnie piesza wędrówka, chociaż ta okolica i tak była
bezpieczniejsza niż ta na której ja mieszkam. Na szczęście przestało tak bardzo
lać, chociaż deszcz wciąż delikatnie padał. Zarzuciłem z powrotem kaptur na
głowę i szybkim krokiem ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku. Droga nie dłużyła
mi się i bardzo szybko dotarłem na miejsce. Uśmiechnąłem się delikatnie pod
nosem widząc zapalone światło w kuchni. Szybko podszedłem do drzwi i otwierając
wszedłem.
-Przepraszam
za najście- powiedziałem cicho ściągając zabłocone tenisówki. Dziadek był
widocznie zaskoczony gdy ujrzał mnie wychylając się z kuchni. Jakby spodziewał
się kogoś innego oprócz mnie, co było trochę dziwne bo wydawało mi się że
oprócz mnie to odwiedza go tylko listonosz i ktoś kto przynosi gazety.
-Sean
co tu robisz? I to tak późno?- zaprosił mnie do kuchni ,wiec szybko skorzystałem
z zaproszenia i usiadłem przy stole przyglądając się jak dziadek zmywa
naczynia.
-A jak myślisz?- zapytałem biorąc jabłko ze stołu.
-Znowu?- znów odwrócił się w moją stronę , lecz tym razem
podszedł i delikatnie chwycił mój podbródek dokładnie przyglądając się zaczerwienionemu
policzkowi.
-Nic mi nie jest- powiedziałem szybko odwracając głowę w
drugą stronę. Nie lubiłem widywać na dziadka twarzy takiej zaniepokojonej miny.
-Posmaruj to maścią , umyj ręce i przyjdź na kolacje a
potem prysznic i do spania- powiedział wzdychając i znów delikatnie się uśmiechając.
Mimo to wiedziałem że czuje ból z mojego powodu. Kiwnąłem tylko głową po czym
szybko wyszedłem z kuchni i zacząłem kierować się w stronę łazienki. Zajrzałem
do toaletki i wyciągnąłem apteczkę z której wyciągnąłem maść i posmarowałem nią
delikatnie policzek. Umyłem ręce i znów powróciłem do kuchni, gdzie czekała już
na mnie kolacja. Szybko zjadłem podziękowałem i poszedłem wziąć szybki prysznic.
Byłem cały przemoczony i zmarznięty więc dobrze mi on zrobi. Gdy tylko się umyłem, założyłem na siebie
wcześniej przygotowane spodenki i luźny podkoszulek. Przechodząc z łazienki do
pokoju uśmiechnąłem się jeszcze delikatnie do dziadka który oglądał coś w
telewizji i zniknąłem w pokoju.
-Co jest?- zapytałem cicho sam siebie patrząc na swoje łóżko.
Leżały w nim moje spodnie dresowe i jakaś bluzka, do tego było nie powcielane.
-Aa, zapomniałbym Sean- drzwi do pokoju otworzyły się i
wszedł dziadek drapiąc się delikatnie po głowię.
-Mamy gościa?- zapytałem wskazując na łóżko.
-Mieszka ze mną pewna urocza młoda dama, jest jakby
troszkę zagubiona więc próbuje jej pomóc- odparł spokojnie. Nie podobało mi się
to, był strasznie nie rozważny pozwalając komuś obcemu tu zostawać.
-Wiesz w ogóle kim ona jest?
-Wiem że przeszła wiele i dlatego staram się jej pomóc-
odparł znów spokojnie zabierając ubrania z łóżka i ścielając je.
-Dziadku- powiedziałem cicho, ale uciszył mnie ręką.
-Ma wspaniałe serce, ale się zagubiła, poznasz ją to się przekonasz-
po tych słowach opuścił mój pokój, a ja zostałem znów sam z grymasem na twarzy.
Nie bardzo mi się to podobało, ale no cóż, nie mogłem zmienić czegoś co mój
dziadek i tak już zrobi. Zastanawiało mnie tylko jedno, gdzie ona była w tym
momencie. Było już późno, a nie było jej na pewno w mieszkaniu. Westchnąłem i
zrezygnowałem z dalszego rozmyślania. Byłem zmęczony i miałem ochotę spać, wiec
szybko znalazłem się w łóżku i zgasnąłem.
Ktoś bardzo usilnie dobijał się do drzwi, nie miałam ochoty
wstawać a tym bardziej się nawet z kimś widywać, wiec od razu nakryłam głowę
poduszka i próbowałam spać dalej. Niestety ktoś był naprawdę nieustępliwy.
Pukał coraz mocniej jakby chciał wywarzyć drzwi, wiec moje nadzieje na wyspanie
się dzisiejszego dnia poszły chyba na marne.
-Idź sobie- krzyknęłam zaspanym głosem, mocniej przyciskając
poduszkę w nadziei ze zagłuszy to odgłosy pukania, a raczej walenia pięścią w
drzwi. Niechętnie odrzuciłam poduszkę i otworzyłam oczy, patrząc wciekłym
wzrokiem na zegarek. 6.30, no kurwa chyba sobie jaja robicie. Leniwie wstałam przeciągając
się i przecierając delikatnie oczy. Chwilę siedziałam po czy wstała i powolnym
krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
-Czego?- zapytałam wściekła otwierając drzwi i patrząc nieprzytomnym
wzrokiem na szczupłą blondynkę wyraźnie oburzoną moim zachowaniem.
-Pan Douglas będzie czekał na panią w restauracji o 8
więc proszę się nie spóźnić- powiedziała usiłując się na miły ton. Mimo to
wiedziała że nie przepadała za mną, gdyż widać było że miała chrapkę na swojego
szefa, a ten widocznie nie był żadną zainteresowany.
-Zobaczę- powiedziałam i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
Spać mi się chciało jak cholera, nie wiem po co budzili mnie tak wcześnie.
Podrapałam się po brzuchu i znów spojrzałam na zegarek. Skoro śniadanie jest za
półtorej godziny dopiero to po jakiego grzyba budzili mnie tak wcześnie. Chociaż
może to i lepiej bo zmyje się i nie będę musiała znów wysilać się na miluśki
ton w stosunku do Douga. Był naprawdę miły i doceniałam to, ale nie pasowałam
do takiego trybu życia jaki on prowadził. Była inna i nic już nie mogło
naprawić mojej zepsutej natury. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i szybko opuściłam
pokój po czym zostawiłam kartę do pokoju w recepcji.
-Powiadomić pana Douglasa że wychodzi pani?-zapytał
recepcjonista ze sztucznym uśmiechem. Nie rozumiałam jak można aż tak bardzo wymuszać
w sobie takie emocje.
-Nie trzeba, już wie- odparłam. W sumie po części nie było
to kłamstwem, ponieważ na pewno był pewny że nie zostanę z nim. Powiedziałam mu
dokładnie wczoraj, więc na jego miejscu nie liczyła bym na co innego. Recepcjonista
niepewnie tylko kiwnął głową i pożegnał mnie. Szybko opuściłam hotel i
westchnęłam dopinając bluzę od dresu. Miałam ochotę na prysznic, ale pierw
musiałam dostać się do domu, nowego domu. Uśmiechnęłam się delikatnie na tą
myśl, zakładając kosym rozsypanych włosów za ucho. Obejrzałam się ostatni raz
za siebie i ruszyłam w stronę, gdzie
czekał ktoś na mnie, pierwszy raz w życiu czułam ze gdzieś mogę należeć.
Chociaż wiedziałam że może to nie trwać długo, ale jakaś cząstka mnie cieszyła
się jak małe dziecko, że w końcu jest miejsce do którego mogę wrócić. Idąc
blisko drogi, co chwilę machałam ręką próbując złapać jakąś taksówkę. Od hotelu
do mieszkania staruszka Harrego był kawałek drogi , a ja jakoś nie miałam
ochoty iść pieszo. Po chwili zatrzymał się jakiś samochód , a ja byłam już
gotowa do usłyszenia jakiejś uwagi na temat sex ’u za przejazd. Co dziwne w
samochodzie który się zatrzymał siedziała kobieta.
-Podrzucić cię gdzieś?- zapytała otwierając szybę i patrząc
na mnie z uśmiechem.
-jeśli ma pani po drodze- powiedziałam starając się
powiedzieć to w miły sposób.
-Nie martw się tym i wsiadaj- powiedziała i kiwnęła głową.
Szybko okrążyłam samochód i usiadłam na miejscu pasażera. Torbę rzuciłam na tylne
siedzenia po czym zapięłam pasy.
-Więc gdzie?- zapytała ruszając i rzucając mi ukradkowe
spojrzenia.
-Na miejską- odpowiedziałam szybko. Mimo wszystko nie
mogłam przyzwyczaić się do rozmowy z ludźmi od tak. Potrzebowałam chyba trochę
czasu bo dalej rozmowy irytowały mnie strasznie.
-Się robi- powiedziała i dodała gazu. Dość szybko
znalazłyśmy się koło domu. Wysiadłam i odwróciłam się jeszcze w jej stronę
zabierając torbę.
-Ile byś chciała za powózkę?- zapytała wyciągając portfel.
Kobieta tylko cicho się zaśmiała i pojrzała znów na mnie jakby troskliwym
spojrzeniem.
-Wystarczy dziękuje i uśmiech- odpowiedziała. Spojrzałam
na nią speszona. Wolałabym już zapłacić nić mówić komuś dziękuje i do tego
jeszcze się uśmiechać. Ale to chyba pierwsze wyzwanie do tego by się zmienić co
nie? Schowałam portfel i posłałam jej delikatny uśmiech, chociaż wydawało mi
się że widać ze jest sztuczny.
-Dziękuje – powiedziałam cicho i szybko zmyłam się
stamtąd. Spojrzałam niechętnie jeszcze jak kobieta odjeżdża machając mi.
Naprawdę nie rozumiałam skąd w niektórych ludziach tyle entuzjazmu. Nabrałam
powietrza do płuc i spojrzałam na wejściowe drzwi, od teraz rozpoczynam nowy
rozdział w życiu. Weszłam po kilku schodach i chwyciłam za klamkę znów nabierając
powietrza. Gdy tylko chciałam je popchnąć, poczułam jak ktoś ciągnie je od
środka. Nie puściłam klamki przez co zostałam pociągnięta.
-Idę po piecz….- ktoś nie skończył mówić, gdyż drzwi się otworzyły
na oścież , a ja wpadłam do środka. Co najlepsze nie poczułam bólu, tylko coś miękkiego.
Usłyszałam cichy syk. Naprawdę piękny początek nowego rozdziału w życiu.
Po bardzo, ale to bardzo długiej nieobecności, jaki widać w końu zabralam się za pisanie i wyskrobałam coś nowego. Eh długo nie chciało mi się nic pisać i zaczełam także inną historie w zeszycie i może kiedyś ją wam tu przedstawie, ale jak narazie postaram się skończyć to, chociaż jak narazie jest to początek. Co do komentarza o pisaniu książki, to tak myslałam o tym, ale sądze że nadal jestem niedośiwadczona i wątpie czy ktoś zechciałby przeczytać tę ksiażkę ;]