2 rozdział:
Poznajmy się part.1
Czy to możliwe by zapomnieć o przeszłości? By wymazać ją na
zawsze z naszej pamięci i myśleć tylko o lepszym jutrze? Zostawić za sobą każdą
osobę z którą ma się przykre wspomnienia i iść na przód , nie patrzeć za
siebie, pokonywać każdą przeszkodę , nie przejmować się porażkami. Czy jest to
możliwe? Oczywiście że nie, przynajmniej nie dla mnie. Zawszę będę pamiętać o przeszłości,
ta blizna na zawsze już pozostanie w moim sercu i mimo iż chciałabym ją chociaż
trochę zagłuszyć to nie mam czym. Nie posiadam żadnych miłych wspomnień, które
mogły by zatuszować moja przeszłość. Podniosłam się leniwie z łóżka do pozycji
siedzącej i przetarłam dłonią oczy. Wczorajszego wieczoru , gdy tylko się
wypłakałam ten dziadek pokazał mi gdzie mogę się położyć i nawet bez kąpieli
czy przebrania się usnęłam. Nawet nie wiedziałam że byłam tak wyczerpana.
Delikatnie dłonią dotknęłam prawego policzka i skrzywiłam się. Bolało, więc
siniak na pewno był. Westchnęłam i spojrzałam na zegarek , który leżał na
szafce nocnej. Było piętnaście po jedenastej, dawno nie spałam do tak późna.
Możliwe że to przez ten przyjemny zapach jaki się rozchodził po tym pokoju. Był
jakiś inny niż w salonie. Pachniało tu nie starszym człowiekiem, ale ten zapach
był delikatny i aż chciało się wtulić w kołdrę przesiąkniętą tym zapachem.
Stwierdziłam jednak że nie powinnam się dłużej wylegiwać i wyciągnęłam nogi
spod ciepłego nakrycia i położyłam bose stopy na mięciutki dywan. Wstałam
rozciągnęłam się i poprawiłam włosy, zaczesując je rękoma za uszy. Podeszłam do
torby i wyciągnęłam z niej gumkę do włosów po czym związałam je w luźnego koka
i opuściłam pokój. Znalazłam się w salonie gdzie można było wyczuć zapach który
wylatywał z kuchni przez okienko do salonu. Odruchowo chwyciłam się za brzuch i
przełknęłam ślinkę. Byłam głodna jak wilk.
-Już wstałaś kochana?- usłyszałam ten przyjemny, lecz trochę
chrapowaty głos. Ujrzałam jego łysinkę w okienku i ten nieodrywający się
uśmiech. Po chwili znalazł się koło mnie a na mojej twarzy pojawiło się
zdziwienie a potem lekki uśmiech. Staruszek miał na sobie różowy fartuszek z
misie przez co wyglądał trochę komicznie.
-Um, proszę pana
-Mów mi dziadku Harry, a teraz chodź- zaprowadził mnie z
powrotem do pokoju w którym spalam po czym z szuflady wyciągnął jakieś ubrania.
Podał mi je po czym pokazał gdzie jest łazienka. Nie pytając o nic weszłam
zamknęłam się na klucz i pierwsze co to przejrzałam się w lustrze. Wygadałam
okropnie, byłam rozmazana a do tego uroku dodawała mi ta śliwa na policzku.
Wyszłam na chwilę po czym wróciłam i położyłam torbę na jakimś koszu
wiklinowym. Wygrzebałam z niej krem i mleczko do demakijażu. Zmyłam stary makijaż
po czym zaczęłam się powoli rozbierać. Całe szczęście że zawsze zabieram ze
sobą jakąś bieliznę na zmianę. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam
kurki. Po moim ciele zaczęły spływać krople ciepłej wody, która dawałam mi
ulgę. Uwielbiałam się kąpać, czułam wtedy że wszystkie problemy ze mnie
spływają że każdy dotyk faceta znika wraz z znikającymi kroplami wody z mojego
ciała. Umyta wyszłam na dywanik i owinęłam włosy w jeden ręcznik a w drugo
swoje ciało. Zaczęłam się wycierać delikatnie po czym ubrałam bieliznę. W samej
bieliźnie podeszłam do lutra, gdzie nakremowałam twarz i delikatnie makijażem
przykryłam sińca. Nie miałam zamiaru się malować, dziś miałam zamiar odpocząć
od tego wszystkiego. Uwolniłam włosy z ręcznika i podeszłam do szafki gdzie położyłam
ubrania od Harrego. Ubrałam je i zdziwiłam się trochę. Myślałam że będą to
jakieś ubrania tego staruszka, a tu ci niespodzianka. Miałam na sobie szare
dresy i do tego biały podkoszulek z jakimś napisem . Były to młodzieżowe
ubrania i tylko troszkę na mnie za duże. Z szafki którą mi wcześniej pokazał
Harry wyciągnęłam suszarkę po czym podsuszyłam trochę włosy, a następnie
opuściłam łazienkę.
-Śniadanie jest gotowe, ale na obiad będziesz musiała
poczekać bo brakuje mi kilku składników więc musze iść do sklepu- powiedział ,
gdy tylko zauważył jak wchodzę do kuchni. Przytaknęłam głową po czym zasiadłam
do stołu i zaczęłam konsumować swoje
śniadanie.
-Więc może pomogę w zakupach- zaproponowałam przełykając
kęs. Staruszek uśmiechnął się znów w moją stronę, postawił herbatę przede mną i
usiadł naprzeciwko mnie.
-Nie mam nic przeciwko- odparł i zaczął pić swoją ciepłą
ciecz. Szybko skonsumowałam śniadanie po czym zabrałam bluzę , ubrałam buty i
byłam gotowa do wyjścia. Harry zabrał tylko laskę i także był gotowy. Zamknął
dom po czym ruszył przed siebie, a ja tuż obok niego. Nie rozmawialiśmy,
szliśmy w spokoju, a ciszę między nami przerywał co chwilę silniejszy podmuch
wiatru, który bawił się liśćmi na ziemi. Dość szybko doszliśmy do hipermarketu,
otworzyłam drzwi po czym przepuściłam staruszka przed sobą po czym sama weszłam
za nim. Wzięłam koszyk i ruszyłam za nim. Wkładał jakieś potrzebne rzeczy do
domu, makaron, gąbki, szczoteczkę i tego typu rzeczy. Gdy tylko skończyliśmy
robić zakupy podeszłam do kasy razem z nim i zaczęłam wykładać towar.
-Ah zapomniałam- powiedziała i przeprosiłam go na chwilę.
Zapomniałam kupić sobie tego czego kobieta potrzebuje w te dni. Powiedziałam mu
żeby zapłacił i poczekał na mnie przed sklepem. Miesiączka zbliżała mi się więc
dostanę okresu na dniach więc musze się zabezpieczyć, bo wątpię że w domu
staruszka są podpaski czy tez tampony. Gdy znalazłam przedział z tego typu
rzeczami, wzięłam do ręki dwa opakowania tamponów i jedno podpasek.
-O proszę więc jednak potrzebujesz takich rzeczy- usłyszałam
dość ironiczny ton głosu. Nie odwróciłam się w stronę ich właściciela, gdyż
doskonale wiedziałam do kogo ów głos należał. Mimo iż udawał że mnie nie zna,
czasami naprawdę chyba na moje nieszczęście musiał się po prostu odezwać.
-Mamusia cię wypuściła samego- odparłam i już miałam
opuszczać przedział gdy poczułam szarpnięcie. Pudełka wypadły mi z rąk, a on
trzymał mnie za dwa nadgarstki i nachylał się nade mną. Jego oddech drażnił
moją skórę na twarzy, a jego oczy czujnie padały każdy detal mojej buzi.
-Dresy ci nie pasują- powiedział błądząc nosem po moim
policzku.
-A co cię to obchodzi- odparłam próbując się wyrwać z jego
uścisku. Widziała jak jego kumple przyglądają się na nas z ciekawością. Nie
znałam ich i nie chciałam poznać, a najbardziej
teraz chciałam by w końcu mnie zostawił i chciałam wrócić do domu, do nowego
domu.
-Nie wiedziałem że gustujesz także w staruchach, ale skoro
ma kasę to chyba w porządku- jak zwykle mi będzie ubliżał. Za każdym razem
chciał mnie wyprowadzić z równowagi , ale na szczęście zawsze udawało mi się od
niego uciec. A dziś? Nie wiedziałam co mam robić, jego uścisk był mocny, był
dużo silniejszy niż wtedy gdy byliśmy dziećmi.
-A co zazdrosny?- zapytałam spoglądając mu prosto w oczy.
Pierwsze co zobaczyłam to było zdziwienie. Po chwili uśmiech pojawił się na
jego twarzy po czym spojrzał na mnie niewinnie, a ja zacisnęłam żeby , ponieważ
uścisk na moich nadgarstkach stał się mocniejszy.
-Martwię się o kuzynkę- odparł troskliwym wzrokiem.
-Którą sam chętnie byś przeleciał co nie?- zapytałam
delikatnie się uśmiechając. Zdenerwował się, ale nie dawał po sobie tego
poznać- ale ktoś taki jak ty pewnie nawet by nie wiedział od czego zacząć, bo
nawet nie całowałeś nigdy dziewczyny-
tym razem syknęłam z bólu. Wkurzył się nie na żarty.
-Więc może mi pokażesz- był tak blisko i wiedziałam że nie
żartował- Nie mogę- usłyszałam jego ciche słowa i po chwili puścił mnie i
odwrócił twarz w innym kierunku. Zaczęłam masować nadgarstki i zdziwiona
patrzyłam na niego. Nic mi nie zrobił, nawet nie dotknął mojej skóry swoimi
ustami. Puścił mnie tak nagle, jakby coś mu się przypomniało, albo jakby sobie
żartował ze mnie. Spojrzał na mnie ostatni raz po czym opuścił przedział a
potem sklep. Szybko zebrałam swoje rzeczy z ziemi , podeszłam do kasy i
zapłaciłam. Gdy dołączyłam do już trochę zniecierpliwionego Harrego nie
odezwałam się ani słowem. Cały czas się zastanawiałam co przed chwilą się
stało. Byłam pewna że mnie pocałuje, przecież nie miał problemów z obmacywaniem
mojego ciała gdy byłam młodsza, a teraz po prostu powiedział „nie mogę” i
zostawił mnie bez słowa. Brzydził się mnie? To była jedyna rzecz jaka mi
przychodziła na myśl. No bo co innego? Przecież nie z poczucia winy tego co
robił jak byłam młodsza. Odpędziłam te myśli od siebie i zaczęłam się
zastanawiać jak teraz będzie wyglądało moje życie.
-Musisz ostatni raz spotkać się z dawnym życiem- głos
staruszka sprowadził mnie z powrotem na ziemię. Spojrzałam na niego z pytającym
wzrokiem.
-Jak to?- nie rozumiałam o co mu do końca chodzi. Przecież
kazał mi zacząć od nowa, a teraz każe ostatni raz mierzyć się z dawnym życiem.
-Musisz wrócić do starego mieszkania po swoje rzeczy, no
chyba że chcesz przechodzić już zawsze z męskich ubraniach- po tych słowach
spojrzałam na siebie i lekko się uśmiechnęłam, po czym znów poważna spojrzałam
na staruszka.
-To znaczy do ciebie?- spytałam niepewnie.
-Oczywiście , a gdzie indziej? Przecież od dziś mieszkasz ze
mną- uśmiechnął się po czym wyciągnął klucze i otworzył dom, przepuszczając
mnie pierwszą w drzwiach. Harry od razu zajął się przyrządzaniem obiadu, a ja
udałam się do pokoju by zostawić z nim to co kupiłam po czym wróciłam do kuchni
i spojrzałam poważnie na Harrego.
-Nie zjem obiadu- oznajmiłam i odwróciła się z zamiarem
odejścia.
-Wrócisz na noc?- przez chwilę zastanawiałam się nad
odpowiedzią, ale nie tylko na Jego pytanie. Zastanawiałam się dlaczego
przyjmuje moje decyzje z takim spokojem, dlaczego o nic nie pyta, dlaczego nie
zapyta o to czemu tak wygląda moje życie.
-Nie zapytasz gdzie idę?- znów odwróciłam się w jego stronę
i przyglądałam mu się.
-Jeśli będziesz chciała sama mi wszystko powiesz, nie chce
naciskać na ciebie, a to co ty teraz zrobisz zależy od ciebie. To od ciebie
zależy czy chcesz zmienić swoje życie- nie odwrócił się w moją stronę, nawet na
mnie nie spojrzał gdy to mówił. No tak, dał mi szansę, ale czy będę potrafiła
ją wykorzystać.
-Wrócę rano, załatwię wszystkie swoje sprawy i wrócę
obiecuję- powiedziałam i wyszłam na przedpokój. Ubrałam buty i już miałam wychodzić.
Zatrzymałam się przy drzwiach i obróciłam się za siebie. Pierwszy raz miałam
gdzie wrócić, gdzieś gdzie ktoś czeka na mnie z obiadem, gdzieś gdzie nie muszę
się martwić. Szybkim krokiem wyszłam z domu i skierowałam się w mniej przyjemną
dzielnice. Wiatr wesoło bawił się moimi długimi włosami, a ja sama bujałam w
obłokach. Szłam do domu, do domu w którym mieszkałam z Jonem i błagałam w
myślach by go tam nie było. Nie wiedziałam jakbym zareagowała gdybym go tam
zastała samego, albo z jakąś kobietą. Zastanawiałam się co mam zrobić, czy
odezwać się i zacząć rozmowę taką jak zawsz, czyli o niczym czy po prostu minąć
go jak powietrze i nawet nic nie tłumacząc od tak się po prostu wyprowadzić od
niego. Zastanawiając się nad tym dość szybko znalazłam się w tej paskudnej
okolicy. Szybkim krokiem weszłam na swoje piętro i przystawiłam ucho do drzwi.
Nic nie usłyszałam, ale dla pewności wróciłam na dół i poszłam na tył budynku
po czym wspięłam się po schodach przeciwpożarowych i tak znalazłam się na
balkonie. Popchnęłam trochę mocniej drzwi które natychmiast się otworzyły. Całe
szczęście że często tedy wychodziłam i zawsze zostawiałam je tylko przymknięte.
Cicho weszłam do salonu i rozejrzałam się. W pokoju panowała całkowita
ciemność. Zaświeciłam światło i odetchnęłam z ulgą. Mieszkanie było puste, więc
mogłam się na spokojnie spakować. Z szafy w salonie wyciągnęłam jakaś starą
torbę sportową po czym ruszyłam ku swojemu pokojowi. Zaczęłam wyciągać z komody
swoje ubrania i pakowałam je do torby dokładnie uciskając by wszystko się
zmieściło. Nie miałam zbyt wielu ubrań, więc byłam pewna że wszystko pomieszczę
w jednej torbie. Gdy spakowałam ubrania, spakowałam też kilka jakiś drobiazgów
z szafki nocnej poo czym ruszyłam do łazienki, skąd wzięłam wszystko co moje.
Zasunęłam torbę po czym ostatni raz spojrzałam na swój pokój. Gdy znów
znalazłam się w salonie pierwsze co przykuło moją uwagę to zdjęcie które leżało
na kanapie. Zdziwiłam się ale podeszłam i wzięłam je do ręki. Torba wypadła mi
z ręki a ja byłam w szoku. W mojej głowię od razu pojawiły się urywki
przeszłości. Kiedy byłam jeszcze mała nic nie wiedzącą o życiu , szczęśliwą
dziewczynką. Zdjęcie przestawiało mnie z Jonem właśnie w tym mieszkaniu. Ja
miałam na sobie jego przydługą koszulę i spodnie do tego namalowane markerem
wąsy i robiłam jakąś śmieszną minę i pozę. Jon stał obok mnie drapiąc się
delikatnie po swojej zapuszczonej specjalnie na tę okazję brodzie i spoglądał
na mnie w taki inny sposób. Doskonale
pamiętałam ten dzień, był wtedy karnawał na który bardzo chciałam iść, więc ja
przebrałam się za marynarza, a Jon za pirata. Cały wieczór nie spojrzał na
żadną kobietę, tylko patrzył na mnie, tańczył każdy taniec ze mną i nie
pozwolił by ktoś inny ze mną tańczył. Wtedy czułam się naprawdę wyjątkowa. Miałam
go tylko dla siebie i nie musiałam się nim z nikim dzielić. Usłyszałam nagle
dźwięk przekręcanego klucz, a po chwili moim oczom ukazał się Jon. Gdy mnie
zobaczył natychmiast się zatrzymał z niedowierzeniem w oczach. Przeklęłam na
siebie w myślach że zatrzymałam się tu chwilę dłużej.
-Keys- tylko tyle usłyszałam po czym zauważyłam że zbliża
się do mnie powoli. Zrobiłam szybki krok w tył po czym kolejny i po chwili
byłam już na schodach przeciwpożarowych. Nie oglądałam się za siebie bo
wiedziałam że gdybym dalej patrzyła na to spojrzenie to bym wymiękła i została
z nim. Nienawidziłam gdy tak patrzył na mnie, jak zbity pies, jakby winiła
siebie za wszystkie męki świata. Zawsze wtedy nie mogłam go zostawić samemu
sobie i byłam przy nim. Dość szybko znalazłam się na ziemi i ruszyłam w stronę
miasta. Gdy tylko znalazłam się w dzielnicy gdzie Jon na pewno mnie nie
znajdzie usiadłam na krawężniku i odetchnęłam. Powiedziałam Harremu ze nie
wrócę na noc, ale co mam zrobić ze sobą? Było dopiero południe, a ja nie wiedziałam
co ze sobą zrobić. Przecież nie spędzę całego południa i nocy na krawężniku
przed jakimś barem. Westchnęłam i wstała i przeniosłam swój znudzony wzrok na
reklamę jakiegoś szamponu po czym odwróciłam się i na kogoś wpadłam.
-Cóż za miłe spotkanie księżniczko- usłyszałam przy uchu i
poczuła czyiś mocny uścisk. Wiedziałam do kogo należy ten głos, a jeszcze
bardziej utwierdziłam się gdy poczułam jego perfumy.
-Doug- powiedziałam cicho i wyrwałam się z jego uścisku.
-Zapomniałem o numerze do ciebie- powiedział strasznie
wesoły a na jego twarzy gościł niecodzienny uśmiech. Zdziwiłam się trochę jego
zachowaniem. W życiu bym nie pomyślała że istnieje jakiś idiota który będzie
chciał ode mnie numer po jednym seksie. Przewróciłam lakonicznie oczami i
chciałam go wyminąć bez słowa ale szybko zagrodził mi drogę.
-Co?- zapytałam zniecierpliwiona , gdy nie pozwalał mi
przejść.
-Więc może zaczniemy od kawy?- denerwował mnie , ale
przecież nic strasznego się nie stanie jak pójdę z nim na kawę. Zastanowiłam
się chwilę po czym kiwnęłam głową że się zgadzam, a on szybko chwycił moją
torbę i po czym złapał mnie za dłoń i ruszył przed siebie. Nie miałam nawet
siły protestować żeby nie pozwalał sobie na tak dużo.
-Jesteś bardzo mało mówna wiesz? – powiedział w końcu, na co
ja tylko kiwnęłam głową i szłam dalej nie odzywając się. Miał rację nie za
bardzo lubiłam rozmawiać z ludźmi.
-Może dlatego tak bardzo mnie intrygujesz- znów się odezwał
. Coś mi się zdawało że był jak Liz, zawsze musiał coś mówić i źle się czuł gdy
w towarzystwie było cicho.
-Rozmowy prowadzą do nieporozumień, nieporozumienia do
kłótni a kłótnie do wojny, więc po co mówić?- odezwałam się w końcu , a on
nagle się zatrzymał i spojrzał na mnie uważnie przez chwilę milcząc.
-Jesteś niesamowita- odparł w końcu i uśmiechnął się po czym
ruszył dalej. Nie rozumiała go, dlaczego uważał mnie za taką niesamowitą?
Przecież moje życie było mniej niż nędzne, a sama moja osoba przyprawiała
niektórych o mdłości. Czy naprawdę ludzie potrafią współczuć naprawdę i myśleć
o innych nie tylko o sobie? Gdy tylko na niego patrzyłam w mojej głowię
pojawiało się jedno wielkie Tak. Dość szybko znaleźliśmy się w dość drogiej
kawiarni, gdzie zamówił sobie i mnie kawę i po jakimś ciastku.
-Może powinnaś bardziej ufać ludziom? Przecież nie każda
rozmowa prowadzi do kłótni- odezwał się w końcu przyglądając mi się uważnie i
nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Brudny, kłamliwy, odarty z uczuć. Taki jest świat, który
znam.- spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem. Nie rozumiałam po co chciał ciągnąć
ten temat ze mną. Moje obawy, uczucia i poglądy na temat tego świata się nie
zmienią. Zawszę będę uważała że ten świat jest okrutny, ale najbardziej okrutni
są ludzie. Dają nadzieję na szczęście i miłość, a gdy im coś nie spasuje to nim
się obejrzysz a oni wyrzucą cię ze swojego świata i będą udawać jakbyś nigdy
nie istniał. Jego wzrok coraz bardziej mnie pochłaniał.
-Może nie spotkałaś jeszcze odpowiednich ludzi?
-Nawet szczęśliwe osoby skrywają ból, nawet te osoby są
ranione przez innych. W każdym człowieku dżemie diabeł który chce aby niektóre
osoby zginęły, przepadły bez słowa, ja posiadam takie osoby i ty na pewno też-
zbliżyłam się nieco do niego i patrzyłam prosto w jego oczy oczekując jego
reakcji. Drgnął delikatnie po czym się uśmiechnął.
-Mylisz się, nie mam ani jednej osoby na liście które
chciałbym aby zniknęły- uśmiechnął się z satysfakcją zakładając ręce na
piersiach i wyczekując mojej odpowiedzi. Znów oparłam się o oparcie krzesła i
westchnęłam głośno patrząc na niego z zażenowaniem.
-Słyszałam że twój ojciec miał kochankę- podziałało jak
kubeł zimnej wody. Chłopak od razu przestał się uśmiechać i zacisnął delikatnie
swoje pięści. W sumie dowiedziałam się tego od Liz, ale cieszę się że to
usłyszałam.
-I co z tego?
-To że nigdy nie pokocha syna kochanki jak własną córkę.
-Kocha nas tak samo- zdenerwował się i delikatnie krzyknął
co nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie siedziałam
zdegustowana przyglądając się jak zmaga się z tym by nie wybuchnąć.
-Więc sądzisz że kocha was tak samo , mimo iż nie zwraca na
ciebie uwagi, odwołuje wasze spotkania i nawet zapomina o urodzinach dla niej?
Wszystko masz w gazetach, każdą jedną chwilę z życia twojego ojca i jego
ukochanej córeczki. Jesteś następca hoteli bo ona nie jest pierworodną i płci
męskiej i tylko dlatego, ale gdy tylko dorośnie , wyjdzie za mąż to ty
zostaniesz oddzielony od nich. Zostaniesz zepchnięty na niższy tor z dala od
jego majątku i szczęścia rodzinnego- ciągle patrzyła na niego mówić to wszystko. Jego pięści zaciskały
się a po chwili rozluźniały , a twarz przybierała różne wyrazy. Smutek,
cierpienie i rozczarowanie? Jakby wiedział to wszystko, ale nie chciał uwierzyć
, chciał wierzyć że jest tak samo ważny jak jego szesnastoletnia siostra.
Prychnęłam cicho gdy od dłuższego czasu nie dostałam odpowiedzi. Jednak te szmatławce gazety do czegoś się
przydają i Liz że je czyta. Jak można być tak głupim i wierzyć że pokocha syna
kochanki tak samo jak córkę kochanej żony. Spojrzałam na niego ostatni raz po
czym wstałam, zauważyłam że on też wstaje i znów spojrzał prosto w moje oczy.
Pomyślałam że dość szybko podniósł się z tego dołu.
-Może masz rację, czasami naprawdę chciałem żeby zniknęła z
tego świata, była dla mnie jak mały diabeł, ale wraz z upływem lat zauważyłem
że to nie jej wina, tylko wina mojego ojca że czułem się odrzucony. A ona?
Zawsze za mną biegała, chciała się bawić i widziała we mnie wzór, do dziś tak
jest, więc nie potrafię jej nienawidzić- Podniosłam jedną brew słuchając go. Po
chwili usiadłam , a on uczynił to samo cały czas na mnie patrząc.
-Nie rozumiem cię. Zabrała ci ojca, wychowywałeś się bez
niego a ty i tak nie czujesz do niej urazy?- było to dla mnie dziwne, ja
nienawidziłam każdej kobiety którą Jon sprowadzał do domu, gdyż uważałam że to
przez nie on na mnie nie zwraca uwagi że jestem dla niego jak powietrze. Gdy
tylko one przychodziły ja stawałam się mniej ważna, schodziłam na drugi plan.
-Może właśnie to nazywają rodzinną miłością- odparła po
chwili namysłu pokazując swoje białe ząbki w uśmiechu. Prychnęłam i znów
wstałam.
-Bezsensu- odparłam i zabierając swoje rzeczy wyszłam z
kawiarenki. Nie rozumiałam tego, nie potrafiłam pojąc toku myślenia tego
mężczyzny. Irytowało mnie to trochę że nie potrafiłam go dokładnie zrozumieć.
-Poczekaj- usłyszałam jego krzyk za sobą, ale nawet się nie
odwróciłam. Nie miałam ochoty ciągnąć dłużej tej rozmowy, stawała się ona coraz
bardziej bezsensowna. Zastanawiałam się jak my w ogóle zeszliśmy na ten temat,
przecież rozmawialiśmy o czym innym. Zdenerwowana nagle się zatrzymała i
odwróciłam. Cały czas lazł za mną i powtarzał moje imię co było denerwujące
powoli.
-Czego?- odezwałam się dość nie miłym tonem mierząc go
dokładnie wzrokiem.
-Może masz ochotę wstąpić do mnie?- przybliżył się do mnie i
przejechał palcem po moim policzku. Jego dotyk był taki delikatny, że moje
ciało samo pragnęło jego dotyku. Szybko zepchnęłam jego dłoń z mojej twarzy i
kiwnęłam głową że nie mam nic przeciwko. W sumie zamierzam zrobić to ostatni
raz. Odtąd będę mieszkać z staruszkiem Harrym i nie mogę narażać go na jakieś
plotki przez moją osobę. Zamierzam skończyć z tym, a przynajmniej spróbować.
Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, aż podjechała taksówka, którą przed
chwilą Doug zamówił. Otworzył drzwiczki i puścił mnie przodem po czym sam
wsiadł i powiedział dokąd zmierzamy. Gadał o czymś z kierowcą, ale jakoś nie
bardzo mnie to interesowało. Znudzona patrzyłam na krajobraz za oknem. Robiło się powoli ciemno, co oznaczało że
musiałam dużo czasu spędzić z nim w tek kawiarence. Mimo że robiło się coraz
ciemniej i zimniej to na zewnątrz było jeszcze sporo ludzi. Poczułam po chwili
szarpnięcie i zauważyłam że stoimy. Douglas zapłacił kierowcy po czym wysiadł i
podał mi swoją dłoń. Wysiadając skorzystałam z pomocy i chwyciłam jego rękę, a
po opuszczeniu samochodu szybko ją puściłam. Chłopak wyciągnął jeszcze z
bagażnika moją torbę i ruszyliśmy w stronę hotelu, gdzie ostatnio też
spędziliśmy noc.
hej ;) zostałaś przeze mnie nominowana do LIEBSTER AWARD:D po więcej informacji zapraszam na mojego bloga :*
OdpowiedzUsuńBoskie :3 Przeczytałam w ciągu... ... godziny? Może trochę więcej ^^
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie twoja opowieść. Dziewczyna niepotrafiąca przeciwstawić się tyranii ukochanej osoby. Hm, urodzona pisarka z ciebie. Myślałaś o napisaniu ksiązki? Jeśli nie, to ja ci powiem, że powinnaś pisać :P
Weny życzę i pozdrawiam :)
Buziaczki :*