środa, 24 kwietnia 2013

2 rozdział: Poznajmy się 2

2 rozdział: Poznajmy się part. 2



 Wchodząc nie rozglądałam się zbytnio, byłam tu i mniej więcej wiedziałam jak wygląda hol. Mimo to tym razem nie podeszła do nas ta sama kobieta co ostatnio. Stała gdzieś z boku bacznie się nam przyglądając.
-Coś dziś wcześnie panie Douglas- powiedziała długonoga blondynka uśmiechając się przy tym tak słodko że aż mnie mdliło. Trzepocząc rzęsami podała mu jakąś kopertę i z wdziękiem odeszła od nas. Spojrzałam na nią zdzwiona i prychnęłam cicho. No naprawdę, czy wszystkie laski w tym hotelu są zabujane, albo chciałyby przelecieć tego faceta? I dopiero teraz do mnie to dotarło. Mimo że każda kobieta tu pracująca z chęcią rozłożyłaby przed nim swoje nogi, to mimo to nie skorzystał z tego, tylko zaprosił mnie. Idąc do windy bacznie się mu przyglądałam, gdy tylko drzwi się zamknęły, a my byliśmy sami odwróciłam się w jego stronę opierając o ścianę i zakładając ręce na piersiach.
-Czy działaś tak na każdą kobietę?- zapytałam otwarcie, wyczekując odpowiedzi. Zwrócił twarz w moją stronę, a na jego twarzy malowało się jakby niezrozumienie.
-Jak działam?- zapytał uśmiechając się delikatnie. Znów prychnęłam.
-Tak że ta blondynka mogłaby z chęcią przed wszystkimi rozłożyć dla ciebie nogi i nie przeszkadzałoby jej że przelecisz ją na holu- odparłam dalej bacznie mu się przyglądając, ale i z lekko irytacją w głosie. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
-Nie, nie na każdą- odparł przybliżając się do mnie tak że niemal stykaliśmy się nosami- ty na przykład nie zwróciłaby na mnie uwagi, gdyby nie pieniądze- winda się nagle zatrzymała. To było nasze piętro. Odsunął się ode mnie i przepuścił w drzwiach. Miał rację, nie patrzyłam na wygląd, tylko na to czy ktoś ma pieniądze. Pewnie nawet bym na niego nie zwróciła uwagi, gdybym przechodziła obok niego na ulicy. Otworzył kartą drzwi do pokoju i znów się odsunął by puścić mnie przodem. Położył moją torbę delikatnie na jednym z krzeseł, a sam zaczął powoli się do mnie zbliżać. Delikatnie dotknął mojej dłoni, po czym zaczął delikatnie przejeżdżać palcami w górę. Wzdłuż mojego ramienia. Jego palce wylądowały na mojej szyi delikatnie ją masując. Jego dłoń była tak przyjemnie ciepła. Miałam ochotę trwać tak przez dłuższą chwilę, ale wiedziałam że było to niemożliwe. Spojrzałam w jego oczy, była  w nich troska? Zaczęłam się zastanawiać, znowu. Dlaczego on to robił? Dlaczego jego obecność tak na mnie działała? Dlaczego przy nim czułam się taka….taka inna. Nagle puścił mnie , ale nie odrywał ode mnie swojego wzroku.
-odkąd cię spotkałem zacząłem się zastanawiać dlaczego? Dlaczego taka dziewczyna jak ty robi coś takiego, dlaczego twoje serce jest skute lodem i dlaczego wciąż o tobie myślę- mówiąc to jego oddech przyśpieszy. Chciał znać odpowiedź , ale ja nie zamierzałam jej udzielać.
-Życie- odpowiedziałam i usiadłam na łóżku wdychając powietrze. Coś mi się wydawało że to nie koniec naszej rozmowy.
-Zostań ze mną- nie ruszył się ze swojego miejsca, ale patrzył na mnie wyczekująco, wydawałoby się że nawet nie mruga. Zamurowało mnie, nie potrafiłam się teraz ruszyć a co dopiero odpowiedzieć.
-Nie potrafię-odparłam po chwili milczenia zastanawiając się czy to na pewno jedyna odpowiedź na jaka mnie stać. Uśmiechnął się blado i pokiwał głową.
-Jesteś taka tajemnicza, a zarazem taka silnia jednocześnie krucha. Powinnaś się przespać- po tych słowach skierował się w stronę wyjścia, ale zatrzymał się jeszcze przy drzwiach.
-To nasze ostatnie spotkanie- wydusiłam  końcu z siebie a on znów spojrzał na mnie tym smutnym wzrokiem. Coś mnie zakuło, ale próbowałam to uciszyć.
-Przykro mi- tylko tyle powiedział i zniknął za drzwiami. Usłyszałam jak coś uderzyło o ścianę a potem cisza i spokój. Poczułam niepewność. Zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno to co chcę. Osunęłam się na łóżko i przykryłam twarz dłońmi. Byłam wykończona, chciałam teraz jedynie spać, uciec od tego świata i codzienności.



Ból na moim policzku był nie do zniesienia, ale nie odwróciłem twarzy. Patrzyłem hardo w twarz ojca i nie ruszyłem się o krok. Znów to zrobił , znów karał mnie za swoje własne błędy.
-Wynoś się- usłyszałem tylko i znów chwycił za szklankę z Burbonem i usiadł na krześle przeczesując włosy. Nie odszedłem, chciałem wyjaśnień, ale wiedziałem że jeśli teraz się poddam to już więcej nie wrócimy do tego tematu.
-Jeszcze tu jesteś? Mówiłem żebyś zniknął- znów krzyknął, a ja mimo bólu jaki mi sprawiał stałem wytrwale czekając na wyjaśnienia.
-Dlaczego to robisz?- zapytałem spokojnie . Nie odpowiedział wziął butelkę alkoholu i wymijając mnie wyszedł z kuchni.
-Wynoś się- tak to były jego ostatnie słowa. Wiedziałem już że ta rozmowa nas donikąd nie zaprowadzi. Westchnąłem po czym podszedłem do kranu i odkręciłem kurek z zimną wodą. Wziąłem szmatkę i zamoczyłem ja po czym delikatnie przyłożyłem do policzka. Bolało, ale to już nie pierwszy raz i coś mi się wydaje że nie ostatni. Zakręciłem kurek i odkładają szmatkę na blat ruszyłem w  stronę swojego pokoju. Cieszyłem się że nie musiałem przechodzić przez salon i patrzeć na niego jak pije i ogląda jakieś świństwa. Nie rozumiałem go, był moim ojcem, ale nigdy nie był dla mnie tatą. Zabrałem plecak, wrzuciłem kilka ubrań po czym założyłem bluzę i kurtę i ruszyłem na przedpokój gdzie założyłem buty i bez żadnego słowa wyszedłem z mieszkania. Dość że w domu było nieciekawie to jeszcze ta pogoda mnie dobijała. Zachmurzone niebo, lekka mżawka, pogoda przez którą nie chciało się istnieć. Zasunąłem kurtkę po samą szyje i ruszyłem przed siebie. Miałem pięć minut drogi na tramwaj , którym musiałem dojechać dwa miasta dalej a potem dziesięć minut drogi i byłem w domu. Nie tam gdzie sieje się przemoc, nikt a ciebie nie zwraca uwagi, ale w domu w którym jest miłość i gdzie zawsze mogłem wrócić. Dochodząc na przystanek stanąłem pod jakąś budką. Deszcz rozpadał się na dobre a ja zdążyłem przemoknąć. Na przystanku aż roiło się od ludzi, a ja jakoś nie miałem ochoty się wtapiać w nich. Widziałem jak tramwaje podjeżdżają i odjeżdżają zabierając i przywożąc nowych ludzi.  Czekałem już chyba dobre pół godziny na swój kurs, ale dalej nic nie jechało. Było mi zimno i czułem jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce a nos staje się czerwony.
-Wszystko ok?- usłyszałem za sobą i odwróciłem się. Stała tam śliczna dziewczyna o czarnych włosach. Uśmiechała się do mnie składając parasol. Przez chwilę przyglądałem się jej w milczeniu po czym odwróciłem wzrok patrząc znów przed siebie.
-Tak, po prostu nie spodziewałem się że będzie tak lało- odparłem pośpiesznie i zacząłem się rozglądać czy czasem coś nie jedzie. Kojarzyłem ta dziewczynę ze szkoły, chodziła chyba do młodszych klas, ale zawsze z koleżankami przyglądały się mi i moim kolegą.
-Podobno są dziś duże opóźnienia- powiedziała podchodząc bliżej i co chwilę zerkając na mnie z tym swoim słodkim uśmiechem. Była za blisko, a ja nie miałem ochoty prowadzić z nią jakiejś większej konwersacji. Byłem strasznie zły i chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Ta- odparłem szybko i na szczęście za nim dziewczyna znów coś powiedziała, zapiszczało coś a po chwili pojawił się tramwaj na który tak długo czekałem. Skinąłem tylko głową do dziewczyny po czym szybko wsiadłem i zająłem jedno z wolnych miejsc. Było już dość późno więc tramwaj nie był nawet tak bardzo zatłoczony, więc nie musiałem stać. Po moim ciele przeszły dreszcze, było mi coraz zimniej i chciałem jak najszybciej znaleźć się u dziadka. Sięgnąłem do plecaka i zacząłem grzebać w małej kieszeni, szukając mp4 i słuchawek. Gdy tylko je wyciągnąłem założyłem słuchawki na uszy i puściłem jakąś pierwszą piosenkę. Zamknąłem oczy i zacząłem się zastanawiać nad swoim życiem. Zastanawiałem się czy nie lepiej by mi się jednak żyło gdybym więcej nie widywał się z moim ojcem i wprowadził już na stałe do dziadka. Jednak nie było to do końca możliwe, ponieważ jeśli byłem zbyt długo u dziadka i przestałem zjawiać się w domu to i tak w końcu pojawiał się i zabierał mnie stamtąd by potem znów powiedzieć mi że mam się wynosić. Gdyby nie ja to już dawno odebraliby mu zasiłek jaki bierze za to że mnie wychowuje. Westchnąłem cicho i spojrzałem za okno. Było już praktycznie ciemno, więc widziałem w oknie swoje odbicie. Musiałem stwierdzić że wyglądam okropnie. Włosy przemoczone, nos cały czerwony, jakbym był wrakiem nastolatka. Delikatnie przeczesałem swoje włosy po czym dotknąłem ostrożnie policzka. Dalej niesamowicie piekło, ale nie myślałem teraz zbytnio o tym. Tramwaj się zatrzymał , a ja szybko wstałem i udałem się do wyjścia. Teraz czekała mnie piesza wędrówka, chociaż ta okolica i tak była bezpieczniejsza niż ta na której ja mieszkam. Na szczęście przestało tak bardzo lać, chociaż deszcz wciąż delikatnie padał. Zarzuciłem z powrotem kaptur na głowę i szybkim krokiem ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku. Droga nie dłużyła mi się i bardzo szybko dotarłem na miejsce. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem widząc zapalone światło w kuchni. Szybko podszedłem do drzwi i otwierając wszedłem.
-Przepraszam za najście- powiedziałem cicho ściągając zabłocone tenisówki. Dziadek był widocznie zaskoczony gdy ujrzał mnie wychylając się z kuchni. Jakby spodziewał się kogoś innego oprócz mnie, co było trochę dziwne bo wydawało mi się że oprócz mnie to odwiedza go tylko listonosz i ktoś kto przynosi gazety.
-Sean co tu robisz? I to tak późno?- zaprosił mnie do kuchni ,wiec szybko skorzystałem z zaproszenia i usiadłem przy stole przyglądając się jak dziadek zmywa naczynia.
-A jak myślisz?- zapytałem biorąc jabłko ze stołu.
-Znowu?- znów odwrócił się w moją stronę , lecz tym razem podszedł i delikatnie chwycił mój podbródek dokładnie przyglądając się zaczerwienionemu policzkowi.
-Nic mi nie jest- powiedziałem szybko odwracając głowę w drugą stronę. Nie lubiłem widywać na dziadka twarzy takiej zaniepokojonej miny.
-Posmaruj to maścią , umyj ręce i przyjdź na kolacje a potem prysznic i do spania- powiedział wzdychając i znów delikatnie się uśmiechając. Mimo to wiedziałem że czuje ból z mojego powodu. Kiwnąłem tylko głową po czym szybko wyszedłem z kuchni i zacząłem kierować się w stronę łazienki. Zajrzałem do toaletki i wyciągnąłem apteczkę z której wyciągnąłem maść i posmarowałem nią delikatnie policzek. Umyłem ręce i znów powróciłem do kuchni, gdzie czekała już na mnie kolacja. Szybko zjadłem podziękowałem i poszedłem wziąć szybki prysznic. Byłem cały przemoczony i zmarznięty więc dobrze mi on zrobi.  Gdy tylko się umyłem, założyłem na siebie wcześniej przygotowane spodenki i luźny podkoszulek. Przechodząc z łazienki do pokoju uśmiechnąłem się jeszcze delikatnie do dziadka który oglądał coś w telewizji i zniknąłem w pokoju.
-Co jest?- zapytałem cicho sam siebie patrząc na swoje łóżko. Leżały w nim moje spodnie dresowe i jakaś bluzka, do tego było nie powcielane.
-Aa, zapomniałbym Sean- drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł dziadek drapiąc się delikatnie po głowię.
-Mamy gościa?- zapytałem wskazując na łóżko.
-Mieszka ze mną pewna urocza młoda dama, jest jakby troszkę zagubiona więc próbuje jej pomóc- odparł spokojnie. Nie podobało mi się to, był strasznie nie rozważny pozwalając komuś obcemu tu zostawać.
-Wiesz w ogóle kim ona jest?
-Wiem że przeszła wiele i dlatego staram się jej pomóc- odparł znów spokojnie zabierając ubrania z łóżka i ścielając je.
-Dziadku- powiedziałem cicho, ale uciszył mnie ręką.
-Ma wspaniałe serce, ale się zagubiła, poznasz ją to się przekonasz- po tych słowach opuścił mój pokój, a ja zostałem znów sam z grymasem na twarzy. Nie bardzo mi się to podobało, ale no cóż, nie mogłem zmienić czegoś co mój dziadek i tak już zrobi. Zastanawiało mnie tylko jedno, gdzie ona była w tym momencie. Było już późno, a nie było jej na pewno w mieszkaniu. Westchnąłem i zrezygnowałem z dalszego rozmyślania. Byłem zmęczony i miałem ochotę spać, wiec szybko znalazłem się w łóżku i zgasnąłem.



Ktoś bardzo usilnie dobijał się do drzwi, nie miałam ochoty wstawać a tym bardziej się nawet z kimś widywać, wiec od razu nakryłam głowę poduszka i próbowałam spać dalej. Niestety ktoś był naprawdę nieustępliwy. Pukał coraz mocniej jakby chciał wywarzyć drzwi, wiec moje nadzieje na wyspanie się dzisiejszego dnia poszły chyba na marne.
-Idź sobie- krzyknęłam zaspanym głosem, mocniej przyciskając poduszkę w nadziei ze zagłuszy to odgłosy pukania, a raczej walenia pięścią w drzwi. Niechętnie odrzuciłam poduszkę i otworzyłam oczy, patrząc wciekłym wzrokiem na zegarek. 6.30, no kurwa chyba sobie jaja robicie. Leniwie wstałam przeciągając się i przecierając delikatnie oczy. Chwilę siedziałam po czy wstała i powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
-Czego?- zapytałam wściekła otwierając drzwi i patrząc nieprzytomnym wzrokiem na szczupłą blondynkę wyraźnie oburzoną moim zachowaniem.
-Pan Douglas będzie czekał na panią w restauracji o 8 więc proszę się nie spóźnić- powiedziała usiłując się na miły ton. Mimo to wiedziała że nie przepadała za mną, gdyż widać było że miała chrapkę na swojego szefa, a ten widocznie nie był żadną zainteresowany.
-Zobaczę- powiedziałam i zamknęłam jej drzwi przed nosem. Spać mi się chciało jak cholera, nie wiem po co budzili mnie tak wcześnie. Podrapałam się po brzuchu i znów spojrzałam na zegarek. Skoro śniadanie jest za półtorej godziny dopiero to po jakiego grzyba budzili mnie tak wcześnie. Chociaż może to i lepiej bo zmyje się i nie będę musiała znów wysilać się na miluśki ton w stosunku do Douga. Był naprawdę miły i doceniałam to, ale nie pasowałam do takiego trybu życia jaki on prowadził. Była inna i nic już nie mogło naprawić mojej zepsutej natury. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i szybko opuściłam pokój po czym zostawiłam kartę do pokoju w recepcji.
-Powiadomić pana Douglasa że wychodzi pani?-zapytał recepcjonista ze sztucznym uśmiechem. Nie rozumiałam jak można aż tak bardzo wymuszać w sobie takie emocje.
-Nie trzeba, już wie- odparłam. W sumie po części nie było to kłamstwem, ponieważ na pewno był pewny że nie zostanę z nim. Powiedziałam mu dokładnie wczoraj, więc na jego miejscu nie liczyła bym na co innego. Recepcjonista niepewnie tylko kiwnął głową i pożegnał mnie. Szybko opuściłam hotel i westchnęłam dopinając bluzę od dresu. Miałam ochotę na prysznic, ale pierw musiałam dostać się do domu, nowego domu. Uśmiechnęłam się delikatnie na tą myśl, zakładając kosym rozsypanych włosów za ucho. Obejrzałam się ostatni raz za siebie i ruszyłam w  stronę, gdzie czekał ktoś na mnie, pierwszy raz w życiu czułam ze gdzieś mogę należeć. Chociaż wiedziałam że może to nie trwać długo, ale jakaś cząstka mnie cieszyła się jak małe dziecko, że w końcu jest miejsce do którego mogę wrócić. Idąc blisko drogi, co chwilę machałam ręką próbując złapać jakąś taksówkę. Od hotelu do mieszkania staruszka Harrego był kawałek drogi , a ja jakoś nie miałam ochoty iść pieszo. Po chwili zatrzymał się jakiś samochód , a ja byłam już gotowa do usłyszenia jakiejś uwagi na temat sex ’u za przejazd. Co dziwne w samochodzie który się zatrzymał siedziała kobieta.
-Podrzucić cię gdzieś?- zapytała otwierając szybę i patrząc na mnie z uśmiechem.
-jeśli ma pani po drodze- powiedziałam starając się powiedzieć to w miły sposób.
-Nie martw się tym i wsiadaj- powiedziała i kiwnęła głową. Szybko okrążyłam samochód i usiadłam na miejscu pasażera. Torbę rzuciłam na tylne siedzenia po czym zapięłam pasy.
-Więc gdzie?- zapytała ruszając i rzucając mi ukradkowe spojrzenia.
-Na miejską- odpowiedziałam szybko. Mimo wszystko nie mogłam przyzwyczaić się do rozmowy z ludźmi od tak. Potrzebowałam chyba trochę czasu bo dalej rozmowy irytowały mnie strasznie.
-Się robi- powiedziała i dodała gazu. Dość szybko znalazłyśmy się koło domu. Wysiadłam i odwróciłam się jeszcze w jej stronę zabierając torbę.
-Ile byś chciała za powózkę?- zapytała wyciągając portfel. Kobieta tylko cicho się zaśmiała i pojrzała znów na mnie jakby troskliwym spojrzeniem.
-Wystarczy dziękuje i uśmiech- odpowiedziała. Spojrzałam na nią speszona. Wolałabym już zapłacić nić mówić komuś dziękuje i do tego jeszcze się uśmiechać. Ale to chyba pierwsze wyzwanie do tego by się zmienić co nie? Schowałam portfel i posłałam jej delikatny uśmiech, chociaż wydawało mi się że widać ze jest sztuczny.
-Dziękuje – powiedziałam cicho i szybko zmyłam się stamtąd. Spojrzałam niechętnie jeszcze jak kobieta odjeżdża machając mi. Naprawdę nie rozumiałam skąd w niektórych ludziach tyle entuzjazmu. Nabrałam powietrza do płuc i spojrzałam na wejściowe drzwi, od teraz rozpoczynam nowy rozdział w życiu. Weszłam po kilku schodach i chwyciłam za klamkę znów nabierając powietrza. Gdy tylko chciałam je popchnąć, poczułam jak ktoś ciągnie je od środka. Nie puściłam klamki przez co zostałam pociągnięta.
-Idę po piecz….- ktoś nie skończył mówić, gdyż drzwi się otworzyły na oścież , a ja wpadłam do środka. Co najlepsze nie poczułam bólu, tylko coś miękkiego. Usłyszałam cichy syk. Naprawdę piękny początek nowego rozdziału w życiu.






Po bardzo, ale to bardzo długiej nieobecności, jaki widać w końu zabralam się za pisanie i wyskrobałam coś nowego. Eh długo nie chciało mi się nic pisać i zaczełam także inną historie w zeszycie i może kiedyś ją wam tu przedstawie, ale jak narazie postaram się skończyć to, chociaż jak narazie jest to początek. Co do komentarza o pisaniu książki, to tak myslałam o tym, ale sądze że nadal jestem niedośiwadczona i wątpie czy ktoś zechciałby przeczytać tę ksiażkę ;]

wtorek, 19 lutego 2013

LIBSTER AWARD


Dziękuje bardzo za nominację Em :3

ZASADY

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę".
 Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała.
Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
 Nie wolno nominować bloga, który Cię  nominował.


Pytania 

1 Kim jest twój idol?
Nie mam swojego idola ;D
2 Czego najbardziej nie lubisz?
Szparagów-_-. Ludzi dwulicowych i niezrecznych momentów z osobami z którymi jestem naprawdę blisko
3 Opisz siebie w dwóch słowach.
skromna i wybuchowa
4 Jakie słowa mówisz najczęściej?
kurde, więc, no...
5 W czym/kim znajdujesz inspirację?
We wszystkim. Potrafię spojrzeć na czyjąś kłótnie a w mojej głowię już czai sie jakiś pomysł.
6 Czy jest coś co bez względu na sytuację cię rozsmieszy? (jak tak to co ? )
Tak, mam kolegę który bez względu na wszystko wystarczy że powie moje imię i się uśmiechnie a ja już się śmieje
7 Jakie są tw małe, niegroźne uzależnienia? XD
bardzo szybko się uzależniam od czytania ciekawych książek i czasami sama wymyślam im ciąg dalszy xd
8 Na czym bądż na kim masz obsesję ?
nie posiadam żadnych obsesji ;D
9 Ulubiony słodycz?
chyba czekolada xd
10 Ulubiony kolor?
Nie posiadam, ale wyróżniam zielony i niebieski
11 Czemu piszesz bloga? :D
Hmmmm.... zawsze pisałam tylko dla siebie, nigdy nie chciałam żeby ktoś czytał to co piszę bo wstydziłam się tego, ale koleżanka jakoś tak mnie przekonała i oto piszę bloga ;D


A teraz nominuję :

1.escape from the memories
2.yezoo
3.definicjamilosci
4.wyrzutek wlasnego zycia
5.MEGAN
6.dfsfsf
7.Malinka
8.Vimmi
9.Wonder woman
10.wdobieoszolomienia
11.Yo Shoocky


A moje pytania to:

1. Masz jakieś zwierze? Jeśli tak, to jakie?
2. Ulubiona piosenka?
3.Kim chciałabyś być w przyszłości?
4.Gdybyś mogła mieć super moc co by to było?
5.Czym inspirujesz się pisząc nowe rozdziały na swoje blogi?
6.Bez czego lub bez kogo nie wyobrażasz sobie życia?
7.Jak widzisz siebie za 5 lat?
8.Jakie masz hobby?
9.Twoja najgłupsza wpadka ?
10.Kiedykolwiek mówiłaś o swojej pasji do pisania w klasie/między znajomymi?
11.Czy masz kogoś kto jest dla Ciebie najważniejszy?

czwartek, 7 lutego 2013

2 rozdział: Poznajmy się

2 rozdział: Poznajmy się part.1

Czy to możliwe by zapomnieć o przeszłości? By wymazać ją na zawsze z naszej pamięci i myśleć tylko o lepszym jutrze? Zostawić za sobą każdą osobę z którą ma się przykre wspomnienia i iść na przód , nie patrzeć za siebie, pokonywać każdą przeszkodę , nie przejmować się porażkami. Czy jest to możliwe? Oczywiście że nie, przynajmniej nie dla mnie. Zawszę będę pamiętać o przeszłości, ta blizna na zawsze już pozostanie w moim sercu i mimo iż chciałabym ją chociaż trochę zagłuszyć to nie mam czym. Nie posiadam żadnych miłych wspomnień, które mogły by zatuszować moja przeszłość. Podniosłam się leniwie z łóżka do pozycji siedzącej i przetarłam dłonią oczy. Wczorajszego wieczoru , gdy tylko się wypłakałam ten dziadek pokazał mi gdzie mogę się położyć i nawet bez kąpieli czy przebrania się usnęłam. Nawet nie wiedziałam że byłam tak wyczerpana. Delikatnie dłonią dotknęłam prawego policzka i skrzywiłam się. Bolało, więc siniak na pewno był. Westchnęłam i spojrzałam na zegarek , który leżał na szafce nocnej. Było piętnaście po jedenastej, dawno nie spałam do tak późna. Możliwe że to przez ten przyjemny zapach jaki się rozchodził po tym pokoju. Był jakiś inny niż w salonie. Pachniało tu nie starszym człowiekiem, ale ten zapach był delikatny i aż chciało się wtulić w kołdrę przesiąkniętą tym zapachem. Stwierdziłam jednak że nie powinnam się dłużej wylegiwać i wyciągnęłam nogi spod ciepłego nakrycia i położyłam bose stopy na mięciutki dywan. Wstałam rozciągnęłam się i poprawiłam włosy, zaczesując je rękoma za uszy. Podeszłam do torby i wyciągnęłam z niej gumkę do włosów po czym związałam je w luźnego koka i opuściłam pokój. Znalazłam się w salonie gdzie można było wyczuć zapach który wylatywał z kuchni przez okienko do salonu. Odruchowo chwyciłam się za brzuch i przełknęłam ślinkę. Byłam głodna jak wilk.
-Już wstałaś kochana?- usłyszałam ten przyjemny, lecz trochę chrapowaty głos. Ujrzałam jego łysinkę w okienku i ten nieodrywający się uśmiech. Po chwili znalazł się koło mnie a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie a potem lekki uśmiech. Staruszek miał na sobie różowy fartuszek z misie przez co wyglądał trochę komicznie.
-Um, proszę pana
-Mów mi dziadku Harry, a teraz chodź- zaprowadził mnie z powrotem do pokoju w którym spalam po czym z szuflady wyciągnął jakieś ubrania. Podał mi je po czym pokazał gdzie jest łazienka. Nie pytając o nic weszłam zamknęłam się na klucz i pierwsze co to przejrzałam się w lustrze. Wygadałam okropnie, byłam rozmazana a do tego uroku dodawała mi ta śliwa na policzku. Wyszłam na chwilę po czym wróciłam i położyłam torbę na jakimś koszu wiklinowym. Wygrzebałam z niej krem i mleczko do demakijażu. Zmyłam stary makijaż po czym zaczęłam się powoli rozbierać. Całe szczęście że zawsze zabieram ze sobą jakąś bieliznę na zmianę. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam kurki. Po moim ciele zaczęły spływać krople ciepłej wody, która dawałam mi ulgę. Uwielbiałam się kąpać, czułam wtedy że wszystkie problemy ze mnie spływają że każdy dotyk faceta znika wraz z znikającymi kroplami wody z mojego ciała. Umyta wyszłam na dywanik i owinęłam włosy w jeden ręcznik a w drugo swoje ciało. Zaczęłam się wycierać delikatnie po czym ubrałam bieliznę. W samej bieliźnie podeszłam do lutra, gdzie nakremowałam twarz i delikatnie makijażem przykryłam sińca. Nie miałam zamiaru się malować, dziś miałam zamiar odpocząć od tego wszystkiego. Uwolniłam włosy z ręcznika i podeszłam do szafki gdzie położyłam ubrania od Harrego. Ubrałam je i zdziwiłam się trochę. Myślałam że będą to jakieś ubrania tego staruszka, a tu ci niespodzianka. Miałam na sobie szare dresy i do tego biały podkoszulek z jakimś napisem . Były to młodzieżowe ubrania i tylko troszkę na mnie za duże. Z szafki którą mi wcześniej pokazał Harry wyciągnęłam suszarkę po czym podsuszyłam trochę włosy, a następnie opuściłam łazienkę.
-Śniadanie jest gotowe, ale na obiad będziesz musiała poczekać bo brakuje mi kilku składników więc musze iść do sklepu- powiedział , gdy tylko zauważył jak wchodzę do kuchni. Przytaknęłam głową po czym zasiadłam do stołu i  zaczęłam konsumować swoje śniadanie.
-Więc może pomogę w zakupach- zaproponowałam przełykając kęs. Staruszek uśmiechnął się znów w moją stronę, postawił herbatę przede mną i usiadł naprzeciwko mnie.
-Nie mam nic przeciwko- odparł i zaczął pić swoją ciepłą ciecz. Szybko skonsumowałam śniadanie po czym zabrałam bluzę , ubrałam buty i byłam gotowa do wyjścia. Harry zabrał tylko laskę i także był gotowy. Zamknął dom po czym ruszył przed siebie, a ja tuż obok niego. Nie rozmawialiśmy, szliśmy w spokoju, a ciszę między nami przerywał co chwilę silniejszy podmuch wiatru, który bawił się liśćmi na ziemi. Dość szybko doszliśmy do hipermarketu, otworzyłam drzwi po czym przepuściłam staruszka przed sobą po czym sama weszłam za nim. Wzięłam koszyk i ruszyłam za nim. Wkładał jakieś potrzebne rzeczy do domu, makaron, gąbki, szczoteczkę i tego typu rzeczy. Gdy tylko skończyliśmy robić zakupy podeszłam do kasy razem z nim i zaczęłam wykładać towar.
-Ah zapomniałam- powiedziała i przeprosiłam go na chwilę. Zapomniałam kupić sobie tego czego kobieta potrzebuje w te dni. Powiedziałam mu żeby zapłacił i poczekał na mnie przed sklepem. Miesiączka zbliżała mi się więc dostanę okresu na dniach więc musze się zabezpieczyć, bo wątpię że w domu staruszka są podpaski czy tez tampony. Gdy znalazłam przedział z tego typu rzeczami, wzięłam do ręki dwa opakowania tamponów i jedno podpasek.
-O proszę więc jednak potrzebujesz takich rzeczy- usłyszałam dość ironiczny ton głosu. Nie odwróciłam się w stronę ich właściciela, gdyż doskonale wiedziałam do kogo ów głos należał. Mimo iż udawał że mnie nie zna, czasami naprawdę chyba na moje nieszczęście musiał się po prostu odezwać.
-Mamusia cię wypuściła samego- odparłam i już miałam opuszczać przedział gdy poczułam szarpnięcie. Pudełka wypadły mi z rąk, a on trzymał mnie za dwa nadgarstki i nachylał się nade mną. Jego oddech drażnił moją skórę na twarzy, a jego oczy czujnie padały każdy detal mojej buzi.
-Dresy ci nie pasują- powiedział błądząc nosem po moim policzku.
-A co cię to obchodzi- odparłam próbując się wyrwać z jego uścisku. Widziała jak jego kumple przyglądają się na nas z ciekawością. Nie znałam ich  i nie chciałam poznać, a najbardziej teraz chciałam by w końcu mnie zostawił i chciałam wrócić do domu, do nowego domu.
-Nie wiedziałem że gustujesz także w staruchach, ale skoro ma kasę to chyba w porządku- jak zwykle mi będzie ubliżał. Za każdym razem chciał mnie wyprowadzić z równowagi , ale na szczęście zawsze udawało mi się od niego uciec. A dziś? Nie wiedziałam co mam robić, jego uścisk był mocny, był dużo silniejszy niż wtedy gdy byliśmy dziećmi.
-A co zazdrosny?- zapytałam spoglądając mu prosto w oczy. Pierwsze co zobaczyłam to było zdziwienie. Po chwili uśmiech pojawił się na jego twarzy po czym spojrzał na mnie niewinnie, a ja zacisnęłam żeby , ponieważ uścisk na moich nadgarstkach stał się mocniejszy.
-Martwię się o kuzynkę- odparł troskliwym wzrokiem.
-Którą sam chętnie byś przeleciał co nie?- zapytałam delikatnie się uśmiechając. Zdenerwował się, ale nie dawał po sobie tego poznać- ale ktoś taki jak ty pewnie nawet by nie wiedział od czego zacząć, bo nawet nie całowałeś nigdy dziewczyny-  tym razem syknęłam z bólu. Wkurzył się nie na żarty.
-Więc może mi pokażesz- był tak blisko i wiedziałam że nie żartował- Nie mogę- usłyszałam jego ciche słowa i po chwili puścił mnie i odwrócił twarz w innym kierunku. Zaczęłam masować nadgarstki i zdziwiona patrzyłam na niego. Nic mi nie zrobił, nawet nie dotknął mojej skóry swoimi ustami. Puścił mnie tak nagle, jakby coś mu się przypomniało, albo jakby sobie żartował ze mnie. Spojrzał na mnie ostatni raz po czym opuścił przedział a potem sklep. Szybko zebrałam swoje rzeczy z ziemi , podeszłam do kasy i zapłaciłam. Gdy dołączyłam do już trochę zniecierpliwionego Harrego nie odezwałam się ani słowem. Cały czas się zastanawiałam co przed chwilą się stało. Byłam pewna że mnie pocałuje, przecież nie miał problemów z obmacywaniem mojego ciała gdy byłam młodsza, a teraz po prostu powiedział „nie mogę” i zostawił mnie bez słowa. Brzydził się mnie? To była jedyna rzecz jaka mi przychodziła na myśl. No bo co innego? Przecież nie z poczucia winy tego co robił jak byłam młodsza. Odpędziłam te myśli od siebie i zaczęłam się zastanawiać jak teraz będzie wyglądało moje życie.
-Musisz ostatni raz spotkać się z dawnym życiem- głos staruszka sprowadził mnie z powrotem na ziemię. Spojrzałam na niego z pytającym wzrokiem.
-Jak to?- nie rozumiałam o co mu do końca chodzi. Przecież kazał mi zacząć od nowa, a teraz każe ostatni raz mierzyć się z dawnym życiem.
-Musisz wrócić do starego mieszkania po swoje rzeczy, no chyba że chcesz przechodzić już zawsze z męskich ubraniach- po tych słowach spojrzałam na siebie i lekko się uśmiechnęłam, po czym znów poważna spojrzałam na staruszka.
-To znaczy do ciebie?- spytałam niepewnie.
-Oczywiście , a gdzie indziej? Przecież od dziś mieszkasz ze mną- uśmiechnął się po czym wyciągnął klucze i otworzył dom, przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach. Harry od razu zajął się przyrządzaniem obiadu, a ja udałam się do pokoju by zostawić z nim to co kupiłam po czym wróciłam do kuchni i spojrzałam poważnie na Harrego.
-Nie zjem obiadu- oznajmiłam i odwróciła się z zamiarem odejścia.
-Wrócisz na noc?- przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale nie tylko na Jego pytanie. Zastanawiałam się dlaczego przyjmuje moje decyzje z takim spokojem, dlaczego o nic nie pyta, dlaczego nie zapyta o to czemu tak wygląda moje życie.
-Nie zapytasz gdzie idę?- znów odwróciłam się w jego stronę i przyglądałam mu się.
-Jeśli będziesz chciała sama mi wszystko powiesz, nie chce naciskać na ciebie, a to co ty teraz zrobisz zależy od ciebie. To od ciebie zależy czy chcesz zmienić swoje życie- nie odwrócił się w moją stronę, nawet na mnie nie spojrzał gdy to mówił. No tak, dał mi szansę, ale czy będę potrafiła ją wykorzystać.
-Wrócę rano, załatwię wszystkie swoje sprawy i wrócę obiecuję- powiedziałam i wyszłam na przedpokój. Ubrałam buty i już miałam wychodzić. Zatrzymałam się przy drzwiach i obróciłam się za siebie. Pierwszy raz miałam gdzie wrócić, gdzieś gdzie ktoś czeka na mnie z obiadem, gdzieś gdzie nie muszę się martwić. Szybkim krokiem wyszłam z domu i skierowałam się w mniej przyjemną dzielnice. Wiatr wesoło bawił się moimi długimi włosami, a ja sama bujałam w obłokach. Szłam do domu, do domu w którym mieszkałam z Jonem i błagałam w myślach by go tam nie było. Nie wiedziałam jakbym zareagowała gdybym go tam zastała samego, albo z jakąś kobietą. Zastanawiałam się co mam zrobić, czy odezwać się i zacząć rozmowę taką jak zawsz, czyli o niczym czy po prostu minąć go jak powietrze i nawet nic nie tłumacząc od tak się po prostu wyprowadzić od niego. Zastanawiając się nad tym dość szybko znalazłam się w tej paskudnej okolicy. Szybkim krokiem weszłam na swoje piętro i przystawiłam ucho do drzwi. Nic nie usłyszałam, ale dla pewności wróciłam na dół i poszłam na tył budynku po czym wspięłam się po schodach przeciwpożarowych i tak znalazłam się na balkonie. Popchnęłam trochę mocniej drzwi które natychmiast się otworzyły. Całe szczęście że często tedy wychodziłam i zawsze zostawiałam je tylko przymknięte. Cicho weszłam do salonu i rozejrzałam się. W pokoju panowała całkowita ciemność. Zaświeciłam światło i odetchnęłam z ulgą. Mieszkanie było puste, więc mogłam się na spokojnie spakować. Z szafy w salonie wyciągnęłam jakaś starą torbę sportową po czym ruszyłam ku swojemu pokojowi. Zaczęłam wyciągać z komody swoje ubrania i pakowałam je do torby dokładnie uciskając by wszystko się zmieściło. Nie miałam zbyt wielu ubrań, więc byłam pewna że wszystko pomieszczę w jednej torbie. Gdy spakowałam ubrania, spakowałam też kilka jakiś drobiazgów z szafki nocnej poo czym ruszyłam do łazienki, skąd wzięłam wszystko co moje. Zasunęłam torbę po czym ostatni raz spojrzałam na swój pokój. Gdy znów znalazłam się w salonie pierwsze co przykuło moją uwagę to zdjęcie które leżało na kanapie. Zdziwiłam się ale podeszłam i wzięłam je do ręki. Torba wypadła mi z ręki a ja byłam w szoku. W mojej głowię od razu pojawiły się urywki przeszłości. Kiedy byłam jeszcze mała nic nie wiedzącą o życiu , szczęśliwą dziewczynką. Zdjęcie przestawiało mnie z Jonem właśnie w tym mieszkaniu. Ja miałam na sobie jego przydługą koszulę i spodnie do tego namalowane markerem wąsy i robiłam jakąś śmieszną minę i pozę. Jon stał obok mnie drapiąc się delikatnie po swojej zapuszczonej specjalnie na tę okazję brodzie i spoglądał na mnie w taki inny sposób.  Doskonale pamiętałam ten dzień, był wtedy karnawał na który bardzo chciałam iść, więc ja przebrałam się za marynarza, a Jon za pirata. Cały wieczór nie spojrzał na żadną kobietę, tylko patrzył na mnie, tańczył każdy taniec ze mną i nie pozwolił by ktoś inny ze mną tańczył. Wtedy czułam się naprawdę wyjątkowa. Miałam go tylko dla siebie i nie musiałam się nim z nikim dzielić. Usłyszałam nagle dźwięk przekręcanego klucz, a po chwili moim oczom ukazał się Jon. Gdy mnie zobaczył natychmiast się zatrzymał z niedowierzeniem w oczach. Przeklęłam na siebie w myślach że zatrzymałam się tu chwilę dłużej.
-Keys- tylko tyle usłyszałam po czym zauważyłam że zbliża się do mnie powoli. Zrobiłam szybki krok w tył po czym kolejny i po chwili byłam już na schodach przeciwpożarowych. Nie oglądałam się za siebie bo wiedziałam że gdybym dalej patrzyła na to spojrzenie to bym wymiękła i została z nim. Nienawidziłam gdy tak patrzył na mnie, jak zbity pies, jakby winiła siebie za wszystkie męki świata. Zawsze wtedy nie mogłam go zostawić samemu sobie i byłam przy nim. Dość szybko znalazłam się na ziemi i ruszyłam w stronę miasta. Gdy tylko znalazłam się w dzielnicy gdzie Jon na pewno mnie nie znajdzie usiadłam na krawężniku i odetchnęłam. Powiedziałam Harremu ze nie wrócę na noc, ale co mam zrobić ze sobą? Było dopiero południe, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przecież nie spędzę całego południa i nocy na krawężniku przed jakimś barem. Westchnęłam i wstała i przeniosłam swój znudzony wzrok na reklamę jakiegoś szamponu po czym odwróciłam się i na kogoś wpadłam.
-Cóż za miłe spotkanie księżniczko- usłyszałam przy uchu i poczuła czyiś mocny uścisk. Wiedziałam do kogo należy ten głos, a jeszcze bardziej utwierdziłam się gdy poczułam jego perfumy.
-Doug- powiedziałam cicho i wyrwałam się z jego uścisku.
-Zapomniałem o numerze do ciebie- powiedział strasznie wesoły a na jego twarzy gościł niecodzienny uśmiech. Zdziwiłam się trochę jego zachowaniem. W życiu bym nie pomyślała że istnieje jakiś idiota który będzie chciał ode mnie numer po jednym seksie. Przewróciłam lakonicznie oczami i chciałam go wyminąć bez słowa ale szybko zagrodził mi drogę.
-Co?- zapytałam zniecierpliwiona , gdy nie pozwalał mi przejść.
-Więc może zaczniemy od kawy?- denerwował mnie , ale przecież nic strasznego się nie stanie jak pójdę z nim na kawę. Zastanowiłam się chwilę po czym kiwnęłam głową że się zgadzam, a on szybko chwycił moją torbę i po czym złapał mnie za dłoń i ruszył przed siebie. Nie miałam nawet siły protestować żeby nie pozwalał sobie na tak dużo.
-Jesteś bardzo mało mówna wiesz? – powiedział w końcu, na co ja tylko kiwnęłam głową i szłam dalej nie odzywając się. Miał rację nie za bardzo lubiłam rozmawiać z ludźmi.
-Może dlatego tak bardzo mnie intrygujesz- znów się odezwał . Coś mi się zdawało że był jak Liz, zawsze musiał coś mówić i źle się czuł gdy w towarzystwie było cicho.
-Rozmowy prowadzą do nieporozumień, nieporozumienia do kłótni a kłótnie do wojny, więc po co mówić?- odezwałam się w końcu , a on nagle się zatrzymał i spojrzał na mnie uważnie przez chwilę milcząc.
-Jesteś niesamowita- odparł w końcu i uśmiechnął się po czym ruszył dalej. Nie rozumiała go, dlaczego uważał mnie za taką niesamowitą? Przecież moje życie było mniej niż nędzne, a sama moja osoba przyprawiała niektórych o mdłości. Czy naprawdę ludzie potrafią współczuć naprawdę i myśleć o innych nie tylko o sobie? Gdy tylko na niego patrzyłam w mojej głowię pojawiało się jedno wielkie Tak. Dość szybko znaleźliśmy się w dość drogiej kawiarni, gdzie zamówił sobie i mnie kawę i po jakimś ciastku.
-Może powinnaś bardziej ufać ludziom? Przecież nie każda rozmowa prowadzi do kłótni- odezwał się w końcu przyglądając mi się uważnie i nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Brudny, kłamliwy, odarty z uczuć. Taki jest świat, który znam.- spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem. Nie rozumiałam po co chciał ciągnąć ten temat ze mną. Moje obawy, uczucia i poglądy na temat tego świata się nie zmienią. Zawszę będę uważała że ten świat jest okrutny, ale najbardziej okrutni są ludzie. Dają nadzieję na szczęście i miłość, a gdy im coś nie spasuje to nim się obejrzysz a oni wyrzucą cię ze swojego świata i będą udawać jakbyś nigdy nie istniał. Jego wzrok coraz bardziej mnie pochłaniał.
-Może nie spotkałaś jeszcze odpowiednich ludzi?
-Nawet szczęśliwe osoby skrywają ból, nawet te osoby są ranione przez innych. W każdym człowieku dżemie diabeł który chce aby niektóre osoby zginęły, przepadły bez słowa, ja posiadam takie osoby i ty na pewno też- zbliżyłam się nieco do niego i patrzyłam prosto w jego oczy oczekując jego reakcji. Drgnął delikatnie po czym się uśmiechnął.
-Mylisz się, nie mam ani jednej osoby na liście które chciałbym aby zniknęły- uśmiechnął się z satysfakcją zakładając ręce na piersiach i wyczekując mojej odpowiedzi. Znów oparłam się o oparcie krzesła i westchnęłam głośno patrząc na niego z zażenowaniem.
-Słyszałam że twój ojciec miał kochankę- podziałało jak kubeł zimnej wody. Chłopak od razu przestał się uśmiechać i zacisnął delikatnie swoje pięści. W sumie dowiedziałam się tego od Liz, ale cieszę się że to usłyszałam.
-I co z tego?
-To że nigdy nie pokocha syna kochanki jak własną córkę.
-Kocha nas tak samo- zdenerwował się i delikatnie krzyknął co nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie siedziałam zdegustowana przyglądając się jak zmaga się z tym by nie wybuchnąć.
-Więc sądzisz że kocha was tak samo , mimo iż nie zwraca na ciebie uwagi, odwołuje wasze spotkania i nawet zapomina o urodzinach dla niej? Wszystko masz w gazetach, każdą jedną chwilę z życia twojego ojca i jego ukochanej córeczki. Jesteś następca hoteli bo ona nie jest pierworodną i płci męskiej i tylko dlatego, ale gdy tylko dorośnie , wyjdzie za mąż to ty zostaniesz oddzielony od nich. Zostaniesz zepchnięty na niższy tor z dala od jego majątku i szczęścia rodzinnego- ciągle patrzyła  na niego mówić to wszystko. Jego pięści zaciskały się a po chwili rozluźniały , a twarz przybierała różne wyrazy. Smutek, cierpienie i rozczarowanie? Jakby wiedział to wszystko, ale nie chciał uwierzyć , chciał wierzyć że jest tak samo ważny jak jego szesnastoletnia siostra. Prychnęłam cicho gdy od dłuższego czasu nie dostałam odpowiedzi.  Jednak te szmatławce gazety do czegoś się przydają i Liz że je czyta. Jak można być tak głupim i wierzyć że pokocha syna kochanki tak samo jak córkę kochanej żony. Spojrzałam na niego ostatni raz po czym wstałam, zauważyłam że on też wstaje i znów spojrzał prosto w moje oczy. Pomyślałam że dość szybko podniósł się z tego dołu.
-Może masz rację, czasami naprawdę chciałem żeby zniknęła z tego świata, była dla mnie jak mały diabeł, ale wraz z upływem lat zauważyłem że to nie jej wina, tylko wina mojego ojca że czułem się odrzucony. A ona? Zawsze za mną biegała, chciała się bawić i widziała we mnie wzór, do dziś tak jest, więc nie potrafię jej nienawidzić- Podniosłam jedną brew słuchając go. Po chwili usiadłam , a on uczynił to samo cały czas na mnie patrząc.
-Nie rozumiem cię. Zabrała ci ojca, wychowywałeś się bez niego a ty i tak nie czujesz do niej urazy?- było to dla mnie dziwne, ja nienawidziłam każdej kobiety którą Jon sprowadzał do domu, gdyż uważałam że to przez nie on na mnie nie zwraca uwagi że jestem dla niego jak powietrze. Gdy tylko one przychodziły ja stawałam się mniej ważna, schodziłam na drugi plan.
-Może właśnie to nazywają rodzinną miłością- odparła po chwili namysłu pokazując swoje białe ząbki w uśmiechu. Prychnęłam i znów wstałam.
-Bezsensu- odparłam i zabierając swoje rzeczy wyszłam z kawiarenki. Nie rozumiałam tego, nie potrafiłam pojąc toku myślenia tego mężczyzny. Irytowało mnie to trochę że nie potrafiłam go dokładnie zrozumieć.
-Poczekaj- usłyszałam jego krzyk za sobą, ale nawet się nie odwróciłam. Nie miałam ochoty ciągnąć dłużej tej rozmowy, stawała się ona coraz bardziej bezsensowna. Zastanawiałam się jak my w ogóle zeszliśmy na ten temat, przecież rozmawialiśmy o czym innym. Zdenerwowana nagle się zatrzymała i odwróciłam. Cały czas lazł za mną i powtarzał moje imię co było denerwujące powoli.
-Czego?- odezwałam się dość nie miłym tonem mierząc go dokładnie wzrokiem.
-Może masz ochotę wstąpić do mnie?- przybliżył się do mnie i przejechał palcem po moim policzku. Jego dotyk był taki delikatny, że moje ciało samo pragnęło jego dotyku. Szybko zepchnęłam jego dłoń z mojej twarzy i kiwnęłam głową że nie mam nic przeciwko. W sumie zamierzam zrobić to ostatni raz. Odtąd będę mieszkać z staruszkiem Harrym i nie mogę narażać go na jakieś plotki przez moją osobę. Zamierzam skończyć z tym, a przynajmniej spróbować. Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, aż podjechała taksówka, którą przed chwilą Doug zamówił. Otworzył drzwiczki i puścił mnie przodem po czym sam wsiadł i powiedział dokąd zmierzamy. Gadał o czymś z kierowcą, ale jakoś nie bardzo mnie to interesowało. Znudzona patrzyłam na krajobraz za oknem.  Robiło się powoli ciemno, co oznaczało że musiałam dużo czasu spędzić z nim w tek kawiarence. Mimo że robiło się coraz ciemniej i zimniej to na zewnątrz było jeszcze sporo ludzi. Poczułam po chwili szarpnięcie i zauważyłam że stoimy. Douglas zapłacił kierowcy po czym wysiadł i podał mi swoją dłoń. Wysiadając skorzystałam z pomocy i chwyciłam jego rękę, a po opuszczeniu samochodu szybko ją puściłam. Chłopak wyciągnął jeszcze z bagażnika moją torbę i ruszyliśmy w stronę hotelu, gdzie ostatnio też spędziliśmy noc.

wtorek, 22 stycznia 2013

1 rozdział: Tajemniczy staruszek 3

1 rozdział: Tajemniczy staruszek part.3


Delikatne promienie słońca drażniły mnie po oczach, więc próbowałam schować twarz w poduszkę. Czułam delikatne łaskotanie po twarzy, więc znów próbowałam się gdzieś chować , ale za każdym razem gdy się odwróciłam łaskotanie powracało. Niechętnie i leniwie otworzyłam swoje powieki i pierwsze co zobaczyłam, to niecodzienny uśmiech. Podniosłam lekko głowę, po czym z powrotem opuściłam ją na poduszki i zamknęłam oczy. Nie sądziłam że jak się obudzę to on tu jeszcze będzie a do tego że będzie sam mnie budził. Westchnęłam po chwili i znów otworzyłam oczy. Patrzył na mnie przeczesując moje włosy. Dziwnie się czułam budząc z kimś obok siebie.
-Dzień dobry księżniczko- powiedział po czym musnął mój policzek swoimi ustami po czym odkrył siebie i opatulając mnie bardziej kołdra wstał i się rozciągnął. Spojrzał na wyświetlacz swojej komórki po czym zniknął w łazience. Ja zaś przeciągnęłam się leniwie i podniosłam do pozycji siedzącej po czym spojrzałam na okno. Było dość słonecznie, ale chmury co chwilę zasłaniały słońce i wiał silny wiatr. Dosięgnęłam swoją torebkę , która leżała na ziemi i szybko znalazłam w niej swój telefon. Trzy połączenia nieodebrane od Lizy i dwa od Jona. Szybko napisałam dziewczynie że nie mam czasu na rozmowę, a połączenia od mężczyzny całkowicie olałam. Pewnie chciał żebym przyszła do niego bo nie miał z kim się zabawić , albo potrzebował kasy. Po chwili znów ujrzałam wysokiego mężczyznę w drzwiach od łazienki, tym razem zapinającego białą koszulę.
-Łazienka wolna. Ja muszę wyjść na jakieś spotkanie wybacz, a i koperta leży pod budzikiem pa- pocałował mnie w policzek i zniknął tak szybko jak się pojawił. To było dziwne nie powiem. Spojrzałam na kopertę po czym wstałam i zaczęłam zmierzać ku łazience. Wzięłam długą i przyjemną kąpiel. Jednak taka duża wanna a prysznic to jest różnica. W końcu mogłam się odprężyć. Po kąpieli wytarłam się i w samym ręczniku wróciłam do pokoju by ubrać się we wczorajsze ubrania. Podchodząc do łóżka zauważyłam jakiś worek na fotelu i karteczkę. Zebrałam swoje rzeczy do ręki po czym podeszłam do ów worka. Chwyciłam za kartę i lekko się uśmiechnęłam „Dla księżniczki” przeczytałam w myślach i odrzucając kartkę na bok zajrzałam do środka. Szybkim ruchem wyciągnęłam rzeczy ze środka i nie mogłam uwierzyć że ten koleś naprawdę ma takie dobre serce. Jednak szybko spoważniałam i podeszłam szybkim krokiem do koperty. Zajrzałam do środka upewniając że są tam pieniądze. Odetchnęłam z ulgą widzą banknoty i znów przeniosłam wzrok na ubrania które wysypałam z worka. Były to całkowicie nowe ubrania. Podeszłam znów do nich i przeniosłam wzrok na chwilę na okno po czym zabrałam ciuchy i zaczęłam się przebierać. Głupotą byłoby nie skorzystać z darmowych ciepłych ciuchów niż ubierać się we wczorajsze ubrania na taką pogodę. Założyłam białe rurki, ciemny długi top i do tego różową bluzkę w której jedno ramię opadało i wystawał mi czarny top. Szybko założyłam adidasy, spakowałam wszystko do torebki i wyszłam z pokoju zabierając kartę elektroniczną. Dopiero teraz zauważyłam pełno zamożnych ludzi kręcących się po korytarzu. Niektórych dosyć kojarzyłam, a kilku starszych facetów gdy tylko mnie ujrzało przestraszyło się. Same szychy, chyba będę musiała częściej kręcić się koło tego hotelu. Zjechałam windą na dół. Podeszłam do recepcji podałam klucz i podziękowałam za wszystko po czym powoli opuściłam hotel, kierując się w stronę mojej kawiarenki. Gdy byłam już blisko zaczęłam się zastanawiać nad tym co mówił wczoraj ten dziadek. Zacząć wszystko od nowa. Zarobić wystarczającą ilość pieniędzy i wyjechać z tego miasta. Znaleźć normalną pracę, mężczyznę który pokocha i założyć rodzinę. Wieść życie takie o jakim każdy marzy. Mieć własny dom z ogródkiem i wspaniałe dzieci. Ale czy to jest w ogóle możliwe? Czy jest możliwe zacząć coś od nowa nie kończąc starego życia? Co by się stało z Jonem gdybym nagle wyjechała? Jakby zarabiał na swoje nędzne życie? Przecież jestem mu winna to by przy nim pozostać. A co z Liz która widzi we mnie osobę u której zawsze znajdzie poparcie. Mam tak po prostu ich zostawić i iść dalej nie przejmując się niczym? Nie mogłabym. Gdy byłam już na miejscu , nie weszłam do środka. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam w stronę parku. Podeszłam do budki która znajdowała się niedaleko kawiarenki , zakupiłam ciepłą kawę na wynos i hamburgera po czym ruszyłam w stronę parku. Przez ulice przeszłam ostrożnie rozglądając się na boki . Gdy znalazłam się po drugiej stronie dostrzegłam bawiące się dzieci w mundurkach przedszkolnych. Wychowawczynie przyglądające im się uważnie czy każde dziecko jest bezpieczne. Mimo iż było dość chłodno to tutaj pośród tych drzew było jakby cieplej. Starsi ludzie którzy przychodzili tu by pospacerować i poprzypominać stare czasy. Usiadłam na jednej z ławek i wyciągnęłam z papierowej torby kawę i hamburgera po czym zerknęłam w stronę fontanny. Odłożyłam hamburgera po czym westchnęłam. Nie spodziewałam się ze kiedyś będzie mnie stać na taki wyczyn. Wstałam i podeszłam do faceta który siedział koło fontanny. Był dość stary, strasznie chudy, jakby wychudzony. Brudny, bez jednego buta w dziurawej skarpetce, dziurawej koszulce i dziurawej czapce. Spojrzał na mnie niepewnie, jakby się czegoś obawiał. Nawet mu się nie dziwiłam , przecież ludzie nie litują się nad innymi. Gdy tylko widzą inna osobę, która błaga o jedzenie lub jakieś grosze by móc chociaż kupić sobie coś to ludzie się śmieją. Krzyczą że to na alkohol, że taki człowiek mógłby sobie znaleźć pracę a nie żerować na innych. Ale czy to naprawdę jego wina że upadł tak nisko? Przecież nasze życie nie zależy tylko od nas samych, ale także od innych. Gdyby moje życie zależało tylko ode mnie to na pewno nie skończyłabym na ulicy. Gdyby nie inni ludzie, to może moje życie wyglądałoby inaczej. Usiadłam koło niego i podałam mu moją papierową torbę. Mężczyzna spojrzał na mnie po czym niepewnie wyciągnął swoją dłoń, ale po chwili ją cofnął by znów powoli ją wyciągnąć i delikatnie pochwycić torbę. Spojrzał na mnie znów po czym zajrzał do środka. W kąciku Jego oczu pojawiły się małe kryształki. Szybkim ruchem wyciągnął z niej hamburgera i nie czekając na nic zaczął go konsumować. Ludzie przechodzili i szeptali do siebie lub śmiali się patrząc na nas, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nie mogłam przejść obojętnie obok niego, przecież ja też kiedyś żebrałam jedzenie, tylko że dla mnie nikt nie był taki dobry oprócz Jona. Wstałam powoli zabierając swoją kawę.
-Jesteś aniołem?- usłyszałam za sobą, odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Nic nie odpowiedziałam bo po co? Ruszyłam przed siebie popijając ciepła ciecz, która mnie rozgrzewała. Było wcześnie rano , a ja nie miałam nic do roboty, więc pomyślałam że może zawitam do szkoły choć na chwilę. Na jednej z uliczek skręciłam w prawo. Park był dość duży, ale już po chwili zobaczyłam koniec drzew i ławek . Przede mną znajdowały się pasy i światła. Przeczekałam aż zmieni się na zielone po czym znów ruszyłam przed siebie. Po niecałych 10 minutach znalazłam się przed budynkiem, do którego tak rzadko uczęszczałam. Pewnym krokiem weszłam o środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zgraja ludzi wychodzących z klasy. ~Przerwa~ przeszło mi przez myśl. Zaczęłam kierować się w stronę planu lekcji a potem w stronę klasy gdzie miałam lekcje. Dziwiłam się sobie że jeszcze pamiętam gdzie jest która klasa. Przecież nie było mnie tu kilka miesięcy. Niezauważalnie weszłam do klasy i usiadłam w ostatniej ławce koło okna przyglądając się powoli wchodzącej młodzieży. Każdy z kimś rozmawiał, każdy znał swoje miejsce. Jak w każdej szkole i każdej klasie ludzie byli podzieleni. Na tych popularnych, tych niepopularnych, kujonów i wyrzutka, czyli mnie. Wchodzące dziewczyny widząc moją osobę zaczynały szeptać między sobą co chwilę spoglądając w moją stronę. Wszyscy nagle jakoś tak ucichli i spoglądali w moją stronę co chwilę starając się bym nie przyłapała ich na tym że zerkają na mnie. Możliwe że jednak to był zły pomysł pojawiać się w szkole. Nagle zrobiło się głośno . Ktoś krzyczał moje imię , ale przez to że było dość sporo osób w klasie nie mogłam dostrzec kto. Po chwili dopiero zauważyłam krótko ściętą szatynkę, która przepychała się przez ludzi i uśmiechała bardzo szeroko.
-Mogłaś napisać że przyjdziesz do szkoły Keys- powiedziała podchodząc do mojej ławki i siadając obok mnie.
-Nie spodziewałam się że tu przyjdę- odparła opierając twarz na dłoniach i przyglądając się dziewczynie. Zastanawiałam się co ona takiego widzi we mnie że nie unika mnie. Że rozmawia ze mną normalnie.
-Więc powinnyśmy iść gdzieś razem po szkole- odparła dalej bardzo wesoła. Nie odpowiedziałam. Zastanawiał się przez chwile czy to na pewno dobry pomysł. Przecież w porównaniu do niej ja mam zła opinię, a nie chciałam by ktoś ją potem zaczepiał. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust by jej odmówić bo do klasy wszedł nauczyciel uciszając wszystkich. Lekcja się zaczęła, ale nie obyło się bez uwag na lekcji typu” dbajcie o swoją przyszłość , chodźcie do szkoły , nie wagarujcie, chyba że chcecie zmarnować swoje życie”. I te nieustające spojrzenia w moją stronę , nie tylko uczniów, ale także nauczyciela. Prychnęłam cicho pod nosem i przestałam go słuchać. Nie przyszłam tu po to żeby wysłuchiwać się na swój temat od kogoś kto miał w życiu lekko. Nie skarze się, ale czasami naprawdę denerwują mnie ludzie którzy mówią, a nie wiedzą o niczym. Lekcja zleciała dość szybko więc nie musiałam się więcej przejmować tym typem co uczył nas historii. Gdy przechodziłam przez korytarz słuchając Lizy czułam na sobie gardzące spojrzenia, ale szłam nie zwracając na nich uwagi. Nigdy nie przejmowałam się tym co inni o mnie myślą więc dlaczego teraz miałabym się tym przejmować. Na olejnej lekcji przesiedziałam patrząc za okno i myśląc znów o tym staruszku. Od wczoraj prawi cały czas zaprzątam sobie nim głowę. Po chwili rozmyśla usłyszałam swoje nazwisko z ust nauczyciela.
-Murai- krzyknął głośno wskazując ręką abym do niego podeszła. Odwróciłam się i zauważyłam że wszyscy zaczynając wychodzić z klasy , a na korytarzu robi się coraz głośniej. Nawet nie usłyszałam dzwonka. Powoli wstała, zabrałam torbę i podeszłam niechętnie do nauczyciela. Liza wychodząc szepnęła że poczeka przed drzwiami. Jakoś wydawała się przygaszona na tej lekcji.
-Cieszy mnie to że przyszłaś do szkoły, ale musisz pozdawać przedmioty jeśli chcesz zdać- przeszedł od razu do sedna sprawy otwierając dziennik i pokazując moją rubryczkę gdzie nie było ani jednej oceny z żadnego przedmiotu. Spojrzałam na dziennik a potem na lekko łysiejącego nauczyciela. No tak to chyba był mój wychowawca.
-To wszystko?- zapytałam patrząc na niego wyczekująco. Podniósł głowę i poprawił jednym palcem okulary na nosie.
-Coś mi się wydaje że nie masz zamiaru zaliczyć tych przedmiotów- odezwał się wstając i obchodząc biurko stając koło mnie. Odwróciłam się w jego stronę cały czas patrząc mu w oczy.
-Nie- odparłam i chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Był obrzydliwy.
-A może mam ci zaliczyć te przedmioty- oblizał swoje usta, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ja też mam jakieś wymagania- odparłam po czym wyrwałam moją rękę z jego uścisku i ruszyłam ku drzwiom zerkając delikatnie na zdenerwowanego nauczyciela. Liz kucała pod sala strasznie zdenerwowana co chwile patrząc na wyświetlacz komórki, a co chwilę na drzwi.
-Nareszcie- powiedziała wstając i przyglądając mi się uważnie
-Stary zboczeniec- odparłam i ruszyłam wymijając ją. Usłyszałam tyko za sobą jej cichy śmiech, a zaraz szła już koło mnie. Poszłam na kolejne dwie lekcje, ale na resztę jakoś już nie miałam ochoty. Może to dlatego że nauczyciele cały czas mówili o tym by nie marnować swojego życia. Każdy co chwilę zerkał w moją stronę i było to mniej więcej trochę wkurzające. Nie obchodziło mnie jakoś to że gadają o mnie, ale dziwnie się czułam gdy tyle osób zwraca na mnie uwagę. Wychodząc przez główne drzwi przeszłam na dziedziniec, na tył szkoły by znaleźć się na otwartej stołówce. Było pusto, gdyż trwała jeszcze lekcja. Mimo iż było już dość chłodno to ludzie lubili jadać na zewnątrz. Mogli wtedy odetchnąć od tych szkolnych murów. Podeszłam powolnym krokiem do jednej z ławek i usiadłam na niej spoglądając na pochmurne niebo. Było już popołudnie, a chmury zaczęły zbierać się coraz bardziej na niebie co oznaczało że w każdej chwili może zacząć padać deszcz. Nie lubię tej pory roku, być może ze względu na to że przypominają mi się moje młodzieńcze lata. Prychnęłam cicho pod nosem i spojrzałam na budynek szkoły . W oknach widziałam te znajome znudzone twarze zapatrzone w krajobraz poza szkoła lub ślepo patrzących na nauczycieli. No tak już zdążyłam zapomnieć jak monotonne może być życie w szkole. Mimo iż zrezygnowałam ze szkoły dopiero na początku drugiej klasy to jakoś nie brakowało mi jej. Tych gardzących spojrzeń rówieśników. Tego podziału na grupy, na tych modnych, popularnych czy też kujonów. Zawsze denerwowało mnie to. Czemu ludzie nie mogą tworzyć jednej wielkiej grupy. Dlaczego zawsze musi znaleźć się ktoś kto będzie uważał się za lepszego. Podczas swoich rozmyślań nawet nie zauważyłam że zadzwonił już dzwonek i ludzie wychodzili ze szkoły udając się do wolnych ławek by móc zjeść swoje drugie śniadanie. Ludzie omijali mnie szerokim łukiem, za co byłam na serio wdzięczna. Czekałam na Liz, ale mimo iż tyle osób wyszło ze szkoły jej jakoś nie mogłam dostrzec. Dopiero po chwili w całym tłumie zauważyłam niską szatynkę, która z kimś rozmawia.  Wychyliłam się trochę by spojrzeć na osobnika który ją zatrzymał i zmarszczyłam delikatnie brwi. Jakiś chłopak trzymał ja za nadgarstek i wyraźnie nie chciał jej puścić, dziewczyna zaś delikatnie się szarpała ale mówiła całkiem spokojnie. Pokręciłam  głową i cicho westchnęłam. Nienawidziłam mieszać się w takie gówniane sprawy które dotyczyły mnie a co dopiero kogoś innego. Delikatnie się podniosłam zabrałam torbę i ruszyłam w kierunku dwóch osób które teraz przyciągały moją uwagę. Ludzie jakoś nie bardzo się przejmowali tą  dwójką, jakby ten chłopak był kimś ważnym i to była normalka. Gdy byłam już bliżej mogłam przyjrzeć się dokładniej temu chłopakowi. Wysoki, przystojny , umięśniony pewnie sportowiec który ma pęczek lasek za sobą, ale jeśli jakaś nie zwraca na niego uwagi to zaczyna ją nękać aż ta prześpi się z nim. No tak to było jedyne co przychodziło mi na myśl gdy tak na nie patrzyłam. Podchodząc coraz bliżej mogłam też usłyszeć urywki ich rozmowy, ale nie bardzo na początku wiedziałam o co chodzi, ale po chwili zaczęłam się domyślać…
-Daj spokój Liz, wiem że mnie lubisz- mówił bardzo pewny siebie puszczając jej oczko.
-Zostaw mnie Miki , to było w 6 klasie podstawówki, myślisz że ludzie się nie zmieniają przez tyle lat- odpowiedziała cały czas na niego patrząc.
-Ale skoro mnie lubiłaś to dalej musisz coś czuć- przyciągnął ja bliżej siebie i przeczesał delikatnie końcówki jej włosów.
-Nie będę pocieszeniem twojej byłej- powiedziała stanowczo próbując wyrwać rękę z jego uścisku, ale widocznie chłopak się trochę zdenerwował.
-Nie będę prosił wiecznie taka okazja może się więcej nie zdarzyć-  niemalże krzyknął, a dziewczyna widocznie trochę się przestraszyła. Dziwiło mnie jedynie to że nikt nie zwracał na to uwagi. Jakby ta dwójka była tylko powietrzem. Widząc delikatne przerażenie wypisane na twarzy szatynki ruszył przed siebie i stanęłam koło kolesia chwytając go za ramię.
-Nie słyszałeś że nie chce z tobą iść- powiedziałam spokojnie przyglądają się mu uważnie.
-Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy- strzepnął moją rękę ze swojego ramienia nawet na mnie nie patrząc. Wkurzył mnie tym trochę, ale nie dałam po sobie tego poznać.
-Jak widzisz chyba jednak są to moje sprawy- znów chwyciłam go za ramię tym razem ściskając moja dłoń. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się puszczając Liz , a łapiąc dość mocno moją dłoń.
-Więc chcesz dziś ją zastąpić i być moją tej no…- nie dokończył, a dopiero w momencie gdy chłopak zaczął łapać się za krocze i upadać na kolana , ludzie zaczęli zwracać na nas uwagę…
-Widzisz nie warto myśleć tylko penisem bo kiedyś twój kolega może bardziej ucierpieć- po tych słowach poklepałam go po głowię jak małe dziecko po czym złapałam szatynkę za rękę i ruszyłam w stronę bramy szkolnej by opuścić już to miejsce. Nie oglądałam się za siebie, ale wiedziałam że moja towarzyszka co chwilę spogląda za siebie by zobaczyć czy czasami ten przystojniaczek nie wstał i nie udał się za nami. Gdy wyszłyśmy za szkolną bramę to puściłam rękę dziewczyny i gwałtownie się zatrzymałam. Dziewczyna uderzyła lekko o moje plecy i patrzyła na mnie pytającą gdy odwracałam się w jej stronę. Założyłam ręce na piersiach.
-Więc wracasz czy idziemy gdzieś?- nie chciałam jej wyciągać na siłę, ale wiedziałam że jak teraz nie pójdzie to ja później nie będę chciała nigdzie wychodzić.
-Chodźmy- uśmiechnęła się pokazują swoje uzębienie i tym razem to ona złapała za moją dłoń i pociągnęła mnie w swoją stronę. Nie sprzeciwiałam się, nie miałam na to siły, jakoś przyzwyczaiłam się do tego że ta dziewczyna jest blisko. Nie poszłyśmy do tego małego miasteczka gdzie zawsze, tylko tramwajem udałyśmy się do centrum. Chodziłyśmy po sklepach przymierzając ciuchy i robiąc sobie zdjęcia w przymierzalniach. Nigdy w życiu nie pomyślałam że będę robić takie rzeczy, ale akurat dziś nie przeszkadzało mi to wszystko. Czułam się jakby wszystkie moja problemy zniknęły , a ja byłam tylko zwykłą licealistką cieszącą się swoim życiem. Po niecodziennych zakupach udałyśmy się do jakieś nie drogiej kawiarenki na lody i coś do picia. Gadałyśmy , a raczej to Liz cały czas gadała, bo ja nie byłam zbyt rozmowna, co nie oznacza że siedziałam cicho jak grób. Odpowiadałam jej i co jakiś czas zdarzyło mi się nawet delikatnie uśmiechnąć. Nie spodziewałam się że tak może nam zlecieć cały dzień.
-Jest już 18 powinnyśmy się zbierać- powiedziała spoglądając na zegarek na ścianie a potem na krajobraz za oknem kawiarni. Było coraz ciemniej , a my musiałyśmy się jeszcze tłuc tramwajem po czym trzeba będzie odprowadzić szatynkę, więc w domu pewnie będę coś po siódmej. Ubrałam swoją bluzę , wzięłam torbę po czym zapłaciłam. Liz szybko ubrała swoją skórzaną kurtkę, zapłaciła za siebie i ruszyła za mną. Całą drogę powrotną narzekała na tego całego kolesia ze szkoły, który już nie pierwszy raz podobno się do niej doczepił.
-Ale mówił że go lubisz- odezwałam się w końcu gdy wysiadłyśmy z tramwaju i zaczęłyśmy zmierzać w kierunku domu szatynki.
-No tak- zamyśliła się na chwilę by po chwili znów się uśmiechnąć- to było w podstawówce, ale nazwał mnie brzydką i płaską Liz i że nie jestem w jego typie, ale ostatnio powiedział że stałam się bardziej kobieca więc chciał się ze mną umówić.
-Więc znasz go prawie od zawsze?- spytałam patrząc na nią z ciekawością.
-W sumie tak, w końcu mieszka koło mnie- po tych słowach się zaśmiała, a ja stanęłam jak słup.
-To znaczy że niepotrzebnie się wtrącałam?- patrzyłam na nią wyczekując odpowiedzi.
-Wiesz Miki nie zrobiłby mi nic złego , teraz jest dla mnie jak starszy brat który się o mnie troszczy, ale cieszę się że Keys mi pomogła- przytuliła się do mnie . Byłam trochę zszokowana ale odwzajemniłam uścisk, by po chwili ją trochę odepchnąć dają do zrozumienia że wystarczy.
-Wiec odwracałaś się co chwilę by sprawdzić czy nic mu nie jest?- na moje pytanie dziewczyna tylko pokiwała twierdzącą głową. Westchnęłam, ale nurtowało mnie coś jeszcze.
-Więc dlaczego chciał się z tobą przespać?- widocznie zdziwiłam ją tym pytaniem bo uśmiech znikł z jej twarzy.
-Wiesz to nie pierwszy raz gdy to zrobił- odparła smutno- gdy byłam młodsza zawszę go kochałam, ale on traktował mnie jak kolegę i do tej pory tak jest. Mimo że zawszę będę go kochać , ja będę tylko przyjaciółką. W gimnazjum gdy zerwała z nim dziewczyna to powiedziałam że ja zawszę będę by go pocieszyć i kiedy w końcu znaleźliśmy się u niego , gdy miał mnie pocałować nagle przestał i ze smutną twarzą powiedział ze nie może tego zrobić ze mną. Że jestem dla niego jak siostra. I wiesz? Zawsze gdy zrywała z nim dziewczyna przychodził , albo dzwonił do mnie, ale zawsze kończyło się tak że wysłuchiwałam jego zwierzeń bo nie potrafił mnie dotknąć- mówiąc to głos jej drżał . Rękoma trzymała swoje ramiona, a sama próbowała by nie pokazać swoich łez  które już były widoczne w jej oczach. Nie sądziłam że taka miłość istnieje. Że ta wesoła dziewczyna też może skrywać w sobie ból miłości. Że musi patrzeć jak osoba którą kocha jest z innymi, ale ona sama mimo że tak blisko niego, nie może go nawet przytulić bez żadnego podtekstu. Nie może go pocałować, czy też trzymać za rękę i patrzeć tymi swoimi wielkimi oczyma ze szczęściem na niego.
-Ja…- tak naprawdę to nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz poczułam ukłucie w sercu. Mimo iż mój ukochany był z innymi to mogłam podejść i go przytulic . Dotknąć jego śpiącej twarzy czy też jeśli bym chciała to pocałować.
-Wiem Kesy, ale wiem że możesz zrozumieć że nie potrafię tego od tak zostawić- odparła i otarła kąciki swoich oczu. Spuściłam na chwilę wzrok, ale po chwili podniosłam znów głowę i nie mogłam uwierzyć. Stał tam w krótkim rękawku z bluzą w ręku i rozglądał się naokoło. Czekał na nią i to już dość długo co można było wywnioskować po czerwonej twarzy i zmarzniętych ramionach. Więc ona też jest dla niego ważna. Po tym co właśnie zobaczyłam tak jakoś zrobiło mi się cieplej. Uśmiechnęłam się delikatnie i odwróciłam machając jej na pożegnanie.
-Ktoś czeka- tylko tyle powiedziałam i delikatnie spojrzałam za siebie. Dziewczyna podbiegła w stronę chłopaka śmiejąc się. Przystojniaczek był zdenerwowany, ale na jego twarzy można było zobaczyć ulgę. Ulgę że nic jej nie jest. Poczułam coś mokrego na policzku i spojrzałam w niebo. Było już przed 20 , a do tego zaczął padać deszcz, a ja miałam jeszcze jakieś dwadzieścia minut drogi do domu. Mimo to nie przeszkadzało mi to, zaczęłam zastanawiać się czy ja też będę kiedykolwiek ważna dla kogoś. Czy to możliwe że ja też mogłabym poczuć coś takiego jak miłość, ale ta prawdziwa. Codziennie rano budzić się z myślą że jest ktoś kto cię potrzebuję, że dla kogoś jesteś wszystkim. Myśląc o tym znalazłam się przed blokiem. Ominęłam grupkę jakiś idiotycznych dość młodych chłopaków, którzy tu mieszkali. Nie zwrócili nawet na mnie uwagi, gdyż jak przypuszczam wiedzieli że lepiej nie zaczynać z dziewczyną spod mieszkania numer 108 bo jej chłopak jest trochę niebezpieczny. Szybkim krokiem znalazłam się na swoim piętrze i pod swoimi drzwiami. Delikatnie przystawiłam ucho do drzwi nasłuchując jakiś szmerów. Na szczęście nic nie usłyszałam. Otworzyła drzwi kluczem i zdejmując buty na korytarzu weszłam do salonu. To co zastałam wpędziło mnie w lekkie osłupienie. Na kanapie siedziała jakaś ciemnowłosa kobieta. Nie miała na sobie nic oprócz koszuli Jona, która ledwo zasłaniała jej dolne części ciała,, chociaż gdy siedziała z jedną noga spuszczoną a drugą na kanapie to i tak można zobaczyć więcej niż się chce. Paliła papierosa niczym dama i patrzyła zamglonym wzrokiem na mnie. Po chwili się uśmiechnęła i zaciągnęła papierosem. Zmierzyłam ją wzrokiem po czym przeszłam obojętnie koło niej zmierzając ku drzwiom do swojego pokoju.
-Czekaj- usłyszałam za sobą i odwróciłam się. W drzwiach od swojej sypialni stał Jon w samych bokserkach przeczesując swoje włosy. Był zaspany co dodawało mu uroku.
-Co jest?-zapytałam chłodno. Mimo iż nie chciałam to ostatnio nie potrafiłam inaczej z nim rozmawiać.
-Eh dzwoniłem do ciebie- powiedział olewając kobietę , która cały czas śledziła jego ruchy. Podszedł do mnie złapał za moje końcówki włosów i ucałował je lekko.
-Nie miałam czasu- szybko się odwróciłam z zamiarem wejścia do pokoju ale jego silna ręka uniemożliwiła mi to.
-Miałem ważną sprawę- odparł już mniej spokojny. Znów odwróciłam się w jego stronę i przyjrzałam się z bliska. Był trzeźwy i nie na patroszony prochami co ostatnio było rzadkością, a raczej czymś niemożliwym. Był ogolony a do tego jakoś inna aura od niego emanowała.
-Więc?- ponagliłam go , gdyż nie mogłam już znieść na sobie wzroku tej kobiety. Czułam jak przenika przeze mnie i jakoś tak czuła się wyższa niż ja. Po chwili podniosła się z kanapy i zaczęła kierować  w naszą stronę.
-Zostaw ją i weź mnie jeszcze raz- powiedziała szepcząc mu do ucha, ale tak bym wszystko słyszała. Zagryzłam możnej zęby gdy zobaczyłam jak kładzie jedna rękę na jego pośladku a drugą na torsie.
-Musze z nią pogadać- odparł szybko ściągając z siebie jej ręce , ale kobieta nie dawała za wygraną.
-Ta mała ladacznica nie jest warta twojej uwagi- powiedziała przybliżając swoją twarz do jego i całując go namiętnie. Poczułam złość a moje dłonie same zacisnęły się w pieść.
-Jeśli to wszystko to czemu nie umilisz sobie czasu lepiej z tą zdzira- nagle poczułam ból na policzku. Puściłam torbę i szybko złapałam się za bolące miejsce patrząc na usatysfakcjonowaną twarz kobiety.
-Keiko!
-Nie pozwolę by byle mała wywłoka nazywała mnie jak chcę. Nie rozumiem po co ją trzymasz? Jako pupilka? Wiesz dobrze że ja mogłabym ci umilać czas zawszę, ja dałabym ci wszystko , nie zaznałbyś głodu przy mnie i zawsze bym była. A ten mały bachor? Jest tu tylko ciężarem dla ciebie. Nie potrafi nic zrobić i do tego jak zaczyna się szlajać to wraca po kilku dniach. Nie okazuje ci nic, a ty ją przygarnąłeś , mimo wszystko bezpański pies zawsze postanie bezpański.- odezwała się podnosząc głos.
-Nie rozumiesz- odpowiedział z dezaprobata . Chciał dotknąć mojej twarzy, ale odepchnęłam jego dłoń i znów spojrzałam na niego bez uczuć. Nie wiedziałam dlaczego, ale słowa kobiety zabolały jak nóź wbity w plecy.
-MA racje, ja nie mam nic , a ona ma wiele, więc po co mnie trzymać? Przecież ona umila ci czas bardziej, a ze mną to robisz jakby i tobie to sprawiało ból, jakbyś mnie nienawidził, nie chcesz nawet spojrzeć na mnie po wszystkim. Traktujesz mnie gorzej niż śmiecia, jestem twoim popychadłem, lepiej by było gdybyś wtedy dał mi umrzeć w tym parku niż dawał złudną nadzieję na lepsze życie- nie wiedziałam skąd u mnie tyle złości, ale ja już zaczęłam to nie mogłam przestać wyrzucać z siebie wszystkiego. I znów dzisiejszego dnia ten ból. Tym razem możniejszy , który zabolał jeszcze bardziej. Chwyciłam się za policzek z niedowierzeniem patrząc na Jona, który był wyprowadzony z równowagi. Był zły, ale nie tylko. W jego oczach był jakby smutek? Pierwszy raz w życiu spuściłam z niego wzrok , chwyciłam za torbę i wybiegłam z salonu mijając go a potem z mieszkania. Nigdy w życiu nie uderzył mnie tak mocno. Zdarzyło mu się mnie uderzyć podczas kłótni, ale nigdy nie miałam po tym śladu, a teraz wiedziałam że na pewno będzie ślad. Biegłam , nawet nie wiedziałam gdzie mam biec, gdzie się podziać co zrobić ze sobą. Nie wędząc czemu znalazłam się w parku i szybko skierowałam się w stronę sklepu. Weszłam szybko otwierając drzwi, zabrałam zimną cole z lodówki i podeszłam by zapłacić.
-Zna pan staruszka Harrego?- nie wiedziałam po co pytać, ale ku mojemu zdziwieniu chłopak pokiwał twierdzącą głową.
-Mieszka zaraz za parkiem w pierwszym domu- zapłaciłam za colę i szybko wyszłam przykładając zimny napój do policzka. Szybko przeszłam park i znalazłam się pod domem który wskazał mi mężczyzna pracujący w sklepie. Dom był jednopiętrowy, ale dość obszerny. Westchnęłam cicho i spuściłam wzrok. Co ja sobie myślałam , że wparuje tu i powiem że nie mam gdzie nocować , a on z otwartymi ramionami mnie przyjmie? Co to jakaś głupia bajka czy co? Przecież nie wie kim jestem , nie zna mnie więc nie ma powodów by mi pomóc. Podniosłam głowę i odwróciłam się. To był głupi pomysł żeby się tu udać. Rozejrzałam się w koło i spostrzegłam że jest tu naprawdę dużo domów rodzinnych i to dość bogato zrobionych. Znów się odwróciłam i oparłam głowę o murek po czym zjechałam na dół i kucnęłam. Nie wiedziałam co teraz zrobić ze sobą, pomysł o staruszku był jedynym co przychodziło mi do głowy.
-Długo będziesz jeszcze siedzieć w tym deszczu- usłyszałam po czym szybko się podniosłam i zauważyła staruszka stojącego w drzwiach swojego mieszkania i uśmiechającego się w  moją stronę. Czyżby zauważył mnie przez okno?
-Jak?- tylko tyle udało mi się powiedzieć.
-Uderzajac w murek uderzyłaś w domofon i zadzwoniłaś- powiedział śmiejąc się cicho , pomasowałam swoje czoło i też cicho się zaśmiałam, ale po chwili syknęłam czując ból na policzku.
-Wejdź- powiedział podchodząc z parasolem do bramki i otwierając ją , zapraszając mnie tym samym do środka. Posłusznie weszłam przez bramkę , a potem do jego domku ściągając buty, zakładając kapcie które mi dał i które były trochę za duże.
-wybacz, ale nie mam innych kapci- odezwał się , a ja tylko pokiwałam przecząco głową że nic nie szkodzi. Szłam w ciszy za nim rozglądając się dokładnie. Nie interesował mnie wystrój, ale raczej to że było tu sporo drzwi.
-Mieszkasz sam?- zapytałam gdy wprowadził mnie do salonu i pokazał kanapę na której mogłam usiąść , a potem sam zniknął w kuchni. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam że z salonu do kuchni miał małe okienko więc mogłam go widzieć.
-Tak, ale często wnuk przychodzi potowarzyszyć mi- odparł szukając czegoś w kuchni.
-Nie boisz się?
-To raczej spokojna okolica- po tych słowach nie zapytałam o nic więcej i znów przyłożyłam cole do policzka, która i tak już nic nie dawała bo była ciepła.
-Pokaż- usłyszałam i spojrzałam na staruszka który trzymał jakieś pudełko i mały woreczek w ręce. Odłożył colę na bok i przyłożył mi chłodny woreczek do policzka. Poczułam natychmiastową ulgę. Po chwili odłożył go i zaczął wcierać mi jakąś maść w policzek. Śmierdziała, ale była jakaś taka chłodna i łagodząca.
-Teraz nie dotykaj , niech sama we schnie do końca- powiedział znów udając się do kuchni.
-Dziękuje- odparłam cicho, ale wiedziałam że mnie usłyszał. Po chwili wrócił z jakimiś kanapkami i ciepłą herbatą i położył to wszystko na stoliku.
-Częstuj się
-Dziękuje- znów odparłam i wzięłam kanapkę która o dziwno bardzo mi smakowała i popiłam ją ciepłą cieczą.
-Więc kto cię tak uderzył?- pytanie którego nie chciałam słyszeć, ale cóż pasowało odpowiedzieć…
-Mój opiekun, powiedziałam za dużo więc należało mi się- odparłam ściskając pięść na kubku z herbatą.
-Więc czemu kłamiesz?- nie spodziewałam się takiego pytania. Kłamię? Niby dlaczego miałabym kłamać?
-Nieprawda- odparłam hardo.
-Przecież widzę, nie martw się , ulżyj sobie- jego głos był taki ciepły, taki łagodny. Poczułam jak w kącikach moich oczu pojawiają się łzy, ale dlaczego?
- Przepraszam- zaczęłam przecierać łzy ręką- nie wiem dlaczego płaczę przecież nic się nie stało, zawsze tak jest a mimo to dziś jakoś ale ja przecież nie potrafię okazywać uczuć, jestem jak maszyna, nawet największy ból nie sprawia że będę płakać.
-A może to przez to że ten psychiczny ból już nie zniesie więcej i musi gdzieś w końcu dać upust emocjom.- po tych słowach obraz zaczynał mi się rozmazywać , a łzy płynęły jeszcze bardziej. Miał rację , mimo iż potrafiłam ścierpieć wszystko i każdemu pokazać że moje uczucia już nie istnieją to przecież już nie raz w samotności płakałam żeby tylko nikt nie widział.
-Nienawidzę tego, dlaczego on nie potrafi mnie pokochać tak ja jego? Dlaczego ja i on tylko się ranimy nawzajem? Dlaczego nie patrzy na mnie tak jak na nią? Czemu nie mogę przejmować się tylko głupią młodzieńczą miłością? Dlaczego to ja muszę borykać się z tym wszystkim?- krzyczałam co chwilę ocierając swoje łzy , które mimo wszystko leciały cały czas. Nie potrafiłam ich powstrzymać i nie chciała. W końcu mogłam powiedzieć to co leżało mi na sercu. W końcu mogłam przy kimś się wypłakać. Poczułam jego dłoń na moich plecach a potem jego uścisk. Przytulał mnie głaszcząc delikatnie po głowie, a ja bez problemów mogłam się wypłakać. Mogłam w końcu wyrzucić z siebie to wszystko by jutro było mi lżej.



--------------------------------------------------------------------------
I tak oto kończymy pierwszy rozdział. Mam nadzieję że wam się podobał;D